W przypadku bezpłodności - jak wiemy - należy najpierw wykorzystać wszystkie metody jej leczenia. Sztuczne zapłodnienie nie należy do tych metod. Nie jest ono leczeniem niepłodności, lecz - zastępowaniem ludzkiej płodności; małżonkowie - po sztucznym zapłodnieniu - pozostają dalej niepłodni.

Techniki sztucznej prokreacji, które mają - w zamierzeniu rodziców i lekarzy - służyć życiu, stają się nowymi zamachami na życie ( por. EV 14). Godzą one w istotę ludzkiej płciowości, która posiada podwójne znaczenie: jednoczące i prokreacyjne. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, - czytamy w encyklice „Evangelium vitae" - ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu seksualnego (EV 14). Przez akt małżeński małżonkowie stają się współpracownikami Boga w udzieleniu daru życia nowej osobie, dlatego (...) akt małżeńskiej miłości jest uważany w nauczaniu Kościoła za jedyne „miejsce" godne ludzkiej prokreacji („Donum vitae" II,5). Dodatkowym problemem związanym z tym zagadnieniem jest pobieranie spermy przez samogwałt, który jako zaprzeczenie funkcji jednoczącej i prokreacyjnej ludzkiej płciowości nie może być uznany za działanie moralne (DV II,6).

Medycyna podporządkowana integralnemu dobru osoby powinna szanować wartości ludzkiej płciowości. Lekarz pozostaje według niej na służbie osób i przekazywania ludzkiego życia. Zapłodnienie „in vitro" natomiast nie służy jedności małżeńskiej, lecz przywłaszcza sobie funkcję rodzicielską (por. DV II,7). Medycyna służy osobom i życiu jedynie w tym przypadku, gdy w obrębie małżeństwa - nie zastępując aktu małżeńskiego - ułatwia i pomaga osiągnięciu jego naturalnego celu (DV II,6).

Istotnym argumentem przeciwko zapłodnieniu „in vitro" jest potrzeba ochrony życia ludzkiego od poczęcia, które w tej technice reprodukcji jest poważnie zagrożone. Chodzi zarówno o embriony ludzkie implantowane dla pewności sukcesu w większej ilości, jak też o embriony „nadliczbowe" zabijane lub zamrażane (samo mrożenie wprost nie zabija, ale po odmrożeniu część embrionów rozpada się). Dzięki technice sztucznej prokreacji rodzice otrzymują oczekiwane dziecko za cenę zabicia czy zamrożenia pozostałego rodzeństwa. Ponadto, w krajach, w których jest stosowane, zapłodnienie „in vitro" doprowadziło do wystąpienia „epidemii" ciąży mnogich i związanego z tym wcześniactwa oraz do zabijania „zbędnych" embrionów i płodów. Dlatego Kongregacja Nauki Wiary w instrukcji „Donum vitae" przypomina, że istota ludzka winna być szanowana - jako osoba - od pierwszej chwili swego zaistnienia (DV I,1).

Problem niepłodności jest rozważany zazwyczaj z perspektywy ludzi dorosłych. Nie myśli się natomiast o dziecku, które wskutek techniki prokreacji zostanie powołane do życia. Dziecko przychodzi na świat nie dlatego, że jest owocem zjednoczenia rodziców, ale dzięki zastosowaniu określonych działań lekarskich. Nieetyczny sposób powołania go do życia nie kwestionuje jego istnienia jako osoby i jej godności. W przypadku zapłodnienia materiałem genetycznym nie pochodzącym od rodziców (zapłodnienie heterologiczne) zostaje naruszone prawo dziecka do świadomości genealogicznej.

Nie bez znaczenia dla przeciwwskazań jest również odnotowywany fakt częstszego występowania różnych powikłań u dzieci poczętych „in vitro" (np. wrodzonej wady bezczaszkowca, wodogłowia, zarośnięcia przełyku).

Pragnienie posiadania dziecka przez małżonków, jako wpisane w miłość małżeńską, jest czymś naturalnym. Małżeństwo nie daje jednak małżonkom prawa do posiadania dziecka, lecz tylko prawo do podejmowania aktów małżeńskich, które służą przekazywaniu życia (por. DV II,8). Prawo do dziecka oznaczałoby, że dziecko jest rzeczą, która się należy rodzicom. Przeciwnie, to dziecko ma prawo bycia owocem miłości przez naturalny akt małżeński. Kościół zaleca niepłodnym małżonkom adopcję dziecka, które spełni ich pragnienie posiadania dziecka. Dzieci skrzywdzone przez swoich biologicznych rodziców i przebywające w domach dziecka, przez adopcję mogą otrzymać miłość rodzicielską, do której mają prawo i zaspokoić pragnienie posiadania dziecka u rodziców adoptujących. Czy nie jest czymś nienaturalnym, że z jednej strony zabija się wiele niechcianych dzieci w łonie matek, albo przekazuje je domom dziecka, z drugiej strony wszelkimi sposobami pragnie się powoływać dzieci do istnienia.

Wobec faktu tysięcy przypadków zapłodnienia „in vitro" w naszym kraju zachodzi niewątpliwie potrzeba regulacji prawnej w tej dziedzinie, w której dotąd panuje duża samowola, zwłaszcza gdy idzie o dysponowanie zamrożonymi embrionami. Parlamentarzysta katolicki powinien najpierw zabiegać o możliwie najbardziej restrykcyjne prawo zapobiegające niszczeniu embrionów oraz przeciwstawiać się próbom rozstrzygania kwestii regulacji prawnych w tym względzie na drodze referendum. Winien także „przeciwdziałać - w ramach demokracji - finansowaniu zapłodnienia „in vitro" przez państwo, co w odbiorze społecznym mogłoby oznaczać aprobatę moralną dla zapłodnienia „in vitro". Nie bez znaczenia jest również argument, że za stosowanie tej techniki reprodukcji płaciliby wszyscy podatnicy, także ci, którzy są jej przeciwni z motywów moralnych. Środki pieniężne zamiast na refundowanie metody zapłodnienia „in vitro" winny być przeznaczone na ratowanie życia noworodków, których życie jest zagrożone. Gdyby wprowadzenie ustawy zakazującej stosowania zapłodnienia „in vitro" było niemożliwe, wówczas działania zmierzające do ograniczenia jej szkodliwości byłyby moralnie uzasadnione. Można powtórzyć za Janem Pawłem II, tak postępując bowiem, nie współdziała (parlamentarzysta) w sposób niedozwolony w uchwalaniu prawa, ale raczej podejmuje słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów (EV 73).

11.04.2008 r.

Podpisali:

Prof. dr hab. B. Gruchman - przewodniczący, prof. dr hab. J. Węglarz - wiceprzewodniczący, dr Sz. Cofta, ks. dr P. Deskur - sekretarz, prof. dr hab. J. Gadzinowski, prof. dr hab. med. A. Kabsch, prof. dr hab. A. Kwilecki, prof. dr hab. Andrzej Legocki, prof. dr hab. W. Łączkowski, adw. A. Marcinkowski, prof. dr hab. A. Ponikiewski, prof. dr hab. R. Słowiński, mgr G. Ziółkowska.