Jest ona nie tylko przedmiotem nauki społecznej Kościoła Katolickiego, wpisano ją także do Konstytucji RP. Podstawowym założeniem tej zasady jest wymóg, aby to czemu może podołać poszczególna osoba lub niższa struktura społeczna, nie było przejmowane przez struktury wyższe, w tym przede wszystkim przez państwo. Tylko w przypadku, gdyby z różnych przyczyn jednostki lub owe struktury niższe nie były w stanie sprostać swoim obowiązkom, należałoby im pomóc. Pomijanie tej zasady, upowszechnianie postaw roszczeniowych oraz domaganie się zwiększania roli państwa we wszystkich przejawach życia człowieka, często stanowi próbę przerzucenia na innych odpowiedzialności za własne życie. Gromadzenie przez państwo dóbr wcześniej zabranych społeczeństwu, a następnie równe ich rozdzielanie bez uwzględniania możliwości oraz rzeczywistej sytuacji, w jakiej znajdują się poszczególne osoby, osłabia w nich inicjatywę działania, jest niesprawiedliwe, powoduje trudności ekonomiczne państwa i uzależnia człowieka od innych. Uzależnienie to prowadzić może nawet do zniewolenia, czego drastycznym przykładem były obydwa skrajnie lewicowe totalitaryzmy XX wieku, oparte na ideologii kolektywistycznej: narodowy socjalizm i komunizm. Pomoc nie powinna ograniczać poszczególnych osób, naruszać ich godności i skłaniać do przyjmowania postawy biernego oczekiwania. Przyczyniać się natomiast powinna do rozwoju człowieka przez wyzwalanie jego inicjatywy i stwarzanie warunków, w których będzie mógł on rozwijać swoje talenty i brać za to odpowiedzialność.
W związku z powyższym każdy człowiek, a zwłaszcza ten, kto poważnie traktuje naukę społeczną Kościoła, powinien na tyle na ile jest to możliwe, starać się realizować zarówno swoje osobiste cele, jak i uczestniczyć w życiu publicznym dla dobra wspólnego. Zwłaszcza to ostatnie zadanie wymaga szczególnego podkreślenia w związku z nagannym zachowaniem osób wykonujących funkcje publiczne, wśród których są przecież ci, którzy swoje stanowiska zawdzięczają decyzji wyborców. W ustroju demokratycznym można starać się uniknąć tych negatywnych zjawisk przez odpowiednią zmianę prawa wyborczego, ale przede wszystkim przez rozważne zachowanie się obywateli w czasie wyborów powszechnych. W nowoczesnym państwie obywatele nie mogą bezpośrednio sami decydować o wszystkich ważnych sprawach publicznych i dlatego wiele zadań z tego zakresu muszą przekazać wybranym przez siebie przedstawicielom. Jeżeli pragną, aby zadania te były wykonywane zgodnie z ich oczekiwaniami, muszą doprowadzić do wyboru odpowiednich osób na takie stanowiska jak: prezydent, poseł, senator czy radny. W interesie indywidualnym każdego człowieka oraz z punktu widzenia dobra wspólnego, wybory powszechne powinny doprowadzić do zwycięstwa najwartościowszych osób spośród wszystkich kandydujących. Cel ten można osiągnąć przez spełnienie kilku warunków.
Przede wszystkim w wyborach powinno uczestniczyć możliwie jak najwięcej osób uprawnionych do głosowania. Tylko wówczas wyniki wyborów będą odzwierciedlać rzeczywistą wolę większości społeczeństwa, a nie tylko mniejszościowych grup, które powodowane własnymi interesami - często niezgodnymi z dobrem wspólnym - potrafią się skutecznie mobilizować. Stąd uczestniczenie w wyborach jest moralnym obowiązkiem każdego obywatela, w tym zwłaszcza każdego katolika, któremu powinno zależeć na wyborze polityków odznaczających się nie tylko odpowiednim przygotowaniem merytorycznym, lecz także wysokim poziomem etycznym.
Dalszym warunkiem zwiększającym gwarancje zwycięstwa najlepszych kandydatów, jest rozwaga przed podjęciem decyzji wyborczej. Warto w szczególności podjąć trud zebrania o kandydatach możliwie jak najwięcej informacji. Niestety doświadczenie uczy, że nie można bezkrytycznie opierać się na wiadomościach pochodzących od samych kandydatów, należy też ostrożnie traktować opinie formułowane przez środki społecznego przekazu. Wykorzystując nowoczesne metody socjotechniczne można bowiem mniej wyrobionych słuchaczy wprowadzać w błąd i ostatecznie ich zdezorientować co do rzeczywistych walorów poszczególnych kandydatów. Dlatego decyzje wyborcze najlepiej podejmować w oparciu o własną, rzetelnie zdobytą wiedzę lub zawierzając obiektywnym, uczciwym i wiarygodnym źródłom. Wprawdzie dotychczasowe życie kandydata nie musi automatycznie powodować jego przekreślenia, ale w procesie wyborczym powinno być bardzo poważnym ostrzeżeniem. Ryzykowne jest powierzanie ważnych funkcji publicznych osobie, która ogranicza się jedynie do składania oświadczeń, iż dokonała reorientacji poprzednich poglądów lub nastąpiło u niej wewnętrzne przeobrażenie. Takie przemiany czasami mają miejsce, każdy ma do nich prawo i należy się z nich cieszyć. Nie ma jednak powodów, aby wspomniane osoby bez zastrzeżeń promować wysokimi stanowiskami publicznymi. Kryminalna przeszłość, niewyjaśnione powiązania korupcyjne, czy agenturalne, brak prawdomówności, uzależnienie od nałogów oraz inne negatywne zachowania kandydata, wskazują na cechy jego charakteru.
Wyborca powinien także bardzo uważnie poznać poglądy kandydatów na sprawy, które mają dla niego istotne znaczenie. W przeciwnym bowiem wypadku istnieje niebezpieczeństwo, że wyłonieni w wyborach powszechnych przedstawiciele Narodu, będą ustanawiali prawa lub realizowali politykę niezgodną z przekonaniami większości lub z normami moralnymi.
Wreszcie wyborcy winni uwzględniać przygotowanie merytoryczne kandydatów do wykonywania trudnych, często coraz bardziej skomplikowanych zadań publicznych, wymagających ponadprzeciętnej wiedzy. Chodzi tu o odpowiednie wykształcenie lub pozytywne doświadczenie w działalności publicznej.
Przedstawione wyżej warunki zwiększające prawdopodobieństwo wyłonienia najwartościowszych osób w wyborach powszechnych, wymagają od wyborców wzmożonej aktywności, a dla katolików są moralnym nakazem. Nie mogą oni uchylać się od udziału w życiu publicznym. W miarę swoich możliwości powinni albo bezpośrednio uczestniczyć w pełnieniu różnych funkcji z tego zakresu, albo starać się uzyskać wpływ na objęcie takich funkcji przez innych w wyniku wyborów powszechnych.
Poznań, 07 czerwca 2005 r.