Zakosztować modlitwy różańcowej *

Na różańcu możemy się modlić zawsze, ale październik przypomina nam o tej modlitwie w sposób szczególny poprzez swoje charakterystyczne nabożeństwa zaczynające się często od pieśni „Zawitaj Królowo różańca świętego”.

           

 Kiedy Czcigodny Sługa Boży Jan Paweł II rozpoczynał dwudziesty piąty rok swego Pontyfikatu, postanowił, aby ten wyjątkowy, bo jubileuszowy czas, w całym Kościele upłynął pod znakiem modlitwy różańcowej. Ogłosił zatem Rok Różańca (od października 2002 do października 2003 r.) i wydał z tej okazji specjalny dokument o Różańcu Świętym: list apostolski Rosarium Virginis Mariae. W tym niewielkim dokumencie Ojciec Święty przypomniał, że istotą modlitwy różańcowej jest kontemplacja, a następnie wskazał na metodę, czyli sposób, jaki pomoże dobrze się modlić na Różańcu. Nade wszystko jednak bardzo serdecznie wszystkich zaprosił do odmawiania tej modlitwy, pisząc między innymi, że Różaniec jako modlitwa tak łatwa, a równocześnie tak bogata, naprawdę zasługuje, by wspólnota chrześcijańska ponownie ją odkryła. Zwrócił się z tą zachętą do braci w biskupstwie, kapłanów i diakonów, teologów, osób konsekrowanych, a wreszcie napisał: „Patrzę na Was wszystkich, Bracia i Siostry wszelkiego stanu, na Was, rodziny chrześcijańskie, na Was, osoby chore i w podeszłym wieku, na Was, młodzi: weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca, odkrywając ją na nowo w świetle Pisma Świętego, w harmonii z liturgią, w kontekście codziennego życia”. I dodał jeszcze słowa, które dzisiaj brzmią jak jego testament: „Oby ten mój apel nie popadł w zapomnienie niewysłuchany!” (RVM, 43).

            Wiemy dobrze, że Jan Paweł II miał prawo tak apelować, ponieważ sam wiele modlił się na Różańcu. Tak często widzieliśmy go z koronką różańca w ręku! Tak często słyszeliśmy go powtarzającego „zdrowaśki”, zwłaszcza kiedy nawiedzał sanktuaria maryjne. A i w tym cytowanym już dokumencie o Różańcu daje świadectwo, czym dla niego osobiście była modlitwa różańcowa. Pisze: „Od lat młodzieńczych modlitwa ta miała ważne miejsce w moim życiu duchowym (...) Różaniec towarzyszył mi w chwilach radości i doświadczenia. Zawierzyłem mu wiele trosk. Dzięki niemu zawsze doznawałem otuchy” (RVM, 2). Nie dziwi zatem pragnienie papieża, aby to jego doświadczenie modlitwy różańcowej stało się także naszym doświadczeniem. Abyśmy niejako posmakowali piękna i mocy tejże modlitwy, a następnie mieli pragnienie, by jeszcze więcej i jeszcze lepiej na Różańcu się modlić. Doprawdy szczęśliwi ci, którzy tak właśnie zakosztowali modlitwy różańcowej i teraz na nowo tej modlitwy szukają i ciągle na nowo jej doświadczają. I spełnia się w ich życiu ewangeliczna zasada: „Kto ma, temu będzie dodane” (por. Mt 13, 12). A biedni ci, którzy nawet nie zakosztowali.

            Dobrze, że z okazji Roku Różańca ukazało się wiele książek zawierających wypowiedzi w formie świadectwa osób modlących się na Różańcu. Czasem są to opisy wydarzeń wręcz nadzwyczajnych, nadprzyrodzonych, które – jak wierzą te osoby – zaistniały dzięki modlitwie różańcowej. Innym razem są to sprawy, wydawać by się mogło, bardzo zwyczajne. Czy jednak do końca zwyczajne? Oto wypowiedź Kingi, która wspomina dzień swego wyjazdu z rodzinnej miejscowości do miasta, gdzie miała podjąć dalszą naukę. Tego dnia od babci – jakby na drogę – otrzymała różaniec i usłyszała: „Niech to będzie Twój ratunek, gdy wszyscy cię opuszczą, zaufaj Matce Bożej, ona nigdy cię nie opuści". Te słowa utkwiły jej głęboko w pamięci. I modliła się na Różańcu... Jednak kiedy weszła już w życie dorosłe, wypełnione pracą, jakoś o tej modlitwie zapomniała. Któregoś dnia, podczas spotkania z babcią, wybuchła płaczem z żalu, że dorosłość wcale nie jest taka, jaka się jej wcześniej wydawała, że gdzieś się zagubiła, że nie wie, jak sobie dać radę. Babcia, słysząc to, powiedziała tylko: „Dziecko, a czy ty codziennie odmawiasz Różaniec? Bo jeśli nie, to ja też nie potrafię Ci pomóc". Pisze dalej Kinga: „Zrobiło mi się wstyd. Wróciłam do tej modlitwy. I chociaż życie nie od razu stało się prostsze, to od zaraz zaobserwowałam w sobie napełnianie się pokojem. Wieczorem przed snem brałam różaniec do ręki, a modlitwa uspokajała mnie. Spałam mocno, a rano, pełna energii i pozytywnego nastawienia stawiałam czoło trudom dnia. Minęło wiele lat od tego zdarzenia, ale pamiętam słowa babci i nie rozstaję się z Różańcem, zwłaszcza gdy napotykam na trudności, które wydają mi się niemożliwe do rozwiązania. Wielokrotnie bywa tak, że rozwiązanie «samo» się znajduje” (Pokochać różaniec. Świadectwa, Sandomierz 2004, s. 75-76).

            Jednak to słowo „samo” Kinga umieszcza w cudzysłowie. Ma świadomość, że samo to tak naprawdę nic się nie rozwiąże. A właśnie w Różańcu jest ta moc, o której mówi św. Paweł: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13). I tak jest! Jeśli modlę się z wiarą, jeśli modlę się z ufnością dziecka, które jest przekonane, że ojciec da mu to, co najlepsze. Nawet gdy nie spełni każdej zachcianki swego potomka – bo dzieci proszą o różne rzeczy i często nie mają rozeznania, czy w ogóle proszą o dobre rzeczy – da dziecku to, co jest mu najbardziej potrzebne. Także my, dzieci Boże, w taki właśnie sposób prosimy naszego najlepszego Ojca w niebie przez wstawiennictwo Matki Bożej Różańcowej. I taka modlitwa czyni cuda!

 

* Artykuł ks. Jana Glapiaka publikowany w Przewodniku Katolickim, nr 40/2010.

Wszystkie