Kazimierz Antoni Hołoga

Urodził się 18 stycznia 1913 roku w Poznaniu w wielodzietnej rodzinie poznańskiego kupca Wincentego Hołogi i Marii, z domu Białkowskiej. Miał 2 siostry i 3 braci. Sakrament chrztu świętego przyjął w święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego 1913 roku w poznańskim kościele pw. Bożego Ciała. Podczas kryzysu gospodarczego rodzina Państwa Hołogów przeniosła się początkowo na wieś pod Lesznem, a następnie do Gniezna. 13 listopada 1931 roku, jako osiemnastoletni młodzieniec, został przyjęty do Sodalicji Mariańskiej pw. NMP Niepokalanie Poczętej i św. Stanisława Kostki w Gnieźnie. W roku 1934, po złożeniu egzaminu dojrzałości w Państwowym Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Gnieźnie, odbył roczną służbę wojskową W roku 1935, gdy rodzina Hołogów przeniosła się na powrót do Poznania, rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego. We wrześniu 1939 uczestniczył w wojnie obronnej, służąc w kolumnie sanitarnej. Po demobilizacji (5 października 1939) powrócił do Poznania, jednak zagrożenie aresztowaniem przez okupanta spowodowało ucieczkę do Generalnej Guberni w nocy z 31 grudnia 1939 na 1 stycznia 1940 roku. Ukrywał się w Warszawie do grudnia 1941 roku. W tym czasie podjął pracę fizyczną w browarze. 28 lipca 1941 roku został aresztowany podczas łapanki i osadzony w więzieniu na Pawiaku. Po uwolnieniu (15 października 1941) przeniósł się do Krakowa, gdzie podjął pracę w Zakładach Produkcji Surowic i Szczepionek, przy produkcji szczepionki przeciw durowi plamistemu w laboratorium znanego mikrobiologa, profesora Odona Bujwida (1 grudnia 1941 - 31 maja 1942). W konspiracji kontynuował studia medyczne, które ukończył uzyskaniem dyplomu 27 lutego 1942 roku. W tym samym roku zamieszkał w Lublinie i w sierpniu 1942 podjął pracę w szpitalu świętego Wincentego á Paulo, prowadzonym przez siostry szarytki. Tu nawiązał kontakt z Armią Krajową i wstąpił do ruchu oporu na Lubelszczyźnie. W roku 1944, po wyzwoleniu Lublina przez Armię Czerwoną, został zmobilizowany i wcielony do II Armii Wojska Polskiego. Skierowany do pracy w Szpitalu Ewakuacyjnym nr 64, służył w wojsku do demobilizacji, która miała miejsce w Bydgoszczy, 11 stycznia 1946 roku.  Jeszcze podczas działań wojennych zawarł sakrament małżeństwa z Marią z Rochalskich, córką Konstantego i Zofii, studentką farmacji. Dokonało się to w kościele pw. Św. Pawła w Lublinie, 12 sierpnia 1944 roku. Państwo Hołogowie mieli jednego syna Jana. Dokonawszy weryfikacji dyplomu ukończenia studiów medycznych, z dniem 1 marca 1946 roku podjął pracę w Szpitalu Sióstr Elżbietanek przy ul. Łąkowej. Został tu asystentem profesora Granatowicza, prowadził badania naukowe, zmierzające do uwieńczenia ich pracą doktorską. 18 sierpnia 1950 roku uzyskał I  stopień specjalizacji z chirurgii. Szpital jednak został siostrom odebrany, najpierw (3 października 1949) przez miasto w bezpłatne użytkowanie, a następnie (18 października 1950 roku) przez Urząd Bezpieczeństwa. Z nowym właścicielem doktor nie chciał współpracować i złożył wymówienie (18 stycznia 1951). Szukając pracy trafił do Nowego Tomyśla. W nowym miejscu życia i pracy rozwijał swą wiedzę i umiejętności, dbał o personel (w szczególności o mieszkające i pracujące w szpitalu siostry zakonne ze zgromadzenia Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej), snuł także plany rozbudowy szpitala. Prędko powszechnie uznawany był za wybitnego lekarza, doskonałego diagnostę, niezawodnego chirurga. Kierował się zawsze zasadami etyki lekarskiej i wiary. Jako dyrektor placówki wyróżniał się odpowiedzialnością i zdecydowaniem, ale w najmniejszym stopniu nie był pyszałkowaty. Uznawszy niewłaściwość swego postępowania, przepraszał współpracowników jeszcze tego samego dnia. Odbierano go jako zawsze życzliwego, pogodnego, niosącego nadzieję, na pierwszym miejscu stawiającego dobro innych. Podejmował walkę o życie i zdrowie nawet wówczas, gdy pacjenci nie rokowali wielkich szans na wyzdrowienie. Leczył bezinteresownie. Całymi godzinami potrafił czuwać przy łóżkach najciężej chorych. Ludzie uważali go za niemal cudotwórcę. Kobiety zdecydowane na aborcję swoich dzieci odwodził od tej decyzji wszelkimi środkami, proponując nawet pieniądze i pomoc w wychowaniu dziecka. W czasach ateistycznej propagandy nie wstydził się swojej wiary: regularnie praktykował, uczestniczył w Eucharystii, modlił się także w pracy, szczególnie przed figurą Matki Bożej, przed poważniejszymi zabiegami odmawia „Pod Twoją obronę”, nawiedzał szpitalną kaplicę. Gdy władze usiłowały zdjąć krzyże wiszące w szpitalu, sprzeciwił się stanowczo, grożąc nawet odejściem z pracy. Dziękującym mu za pomoc pacjentom odpowiadał, by dziękowali Bogu. Postawa doktora budziła powszechny szacunek. Stał się on prędko w Nowym Tomyślu i okolicach autorytetem. Dla posługi chorym poświęcał życie prywatne. Dwukrotnie odkładał wyjazd do ciężko chorej matki, nie chcąc pozostawić pacjentów. Chorych traktował zawsze równo, nie czyniąc różnic i nie zwracając uwagi na pochodzenie, narodowość, przynależność i poglądy polityczne. W marcu 1955 roku przyjmujął do szpitala Jana Intka, funkcjonariusza milicji, postrzelonego w brzuch (przestrzelone żołądek, wątroba i jelita). Działo się to w czasie, gdy miał właśnie wyjechać do Anglii na spotkanie z profesorem Juraszem w sprawie doktoratu, posiadał już nawet paszport. Ciężko ranny potrzebujący leczenia i pielęgnacji postawił doktora Hołogę przed życiowym dylematem: co wybrać - własną karierę czy też służbę potrzebującemu? Doktor pozostał przy łóżku chorego, chcąc go leczyć za wszelką cenę. Przez kilka dni właściwie nie odchodził od łóżka pacjenta. Osiągnął sukces. Beznadziejnie chory wrócił do sił i swej rodziny. Doktor już jednak nie mógł zrealizować naukowych planów.  W grudniu 1957 roku zapadł na chorobę nowotworową jelita grubego. Podjęte leczenie chirurgiczne nie przyniosło niestety spodziewanych rezultatów. W sierpniu 1958 roku stan doktora stał się krytyczny. Przed śmiercią rysuje podobiznę oblicza cierpiącego Chrystusa. Ostatnim słowem, jakie wypowiedział było: „krzyż”. Czuwająca przy umierającym żona włożyła mu do ręki zakonny krzyż jego rodzonej siostry Haliny, elżbietanki. Kazimierz Hołoga zmarł 12 września 1958 roku. Pochowany został na miejscowym cmentarzu 16 września 1958. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Franciszek Jedwabski. Uczestniczyły w nim wielotysięczne tłumy. Na nagrobku Kazimierza Hołogi umieszczono słowa nawiązujące do słynnej mowy świętego Piotra w domu Korneliusza: „Przeszedł przez życie dobrze czyniąc” (por. Dz 10, 38). Pamięć o doktorze Hołodze jest w Nowym Tomyślu wciąż żywa. 12 września 2016 r. otwarto proces beatyfikacyjny na poziomie diecezjalnym.

Wszystkie