Zło dobrem zwyciężaj





Abp Stanisław Gądecki

Zło dobrem zwyciężaj. 40-lecie śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki (Poznań, Matki Boskiej Bolesnej - 19.10.2024).

W dniu dzisiejszym Pan Bóg pozwala nam uczestniczyć w 40. rocznicy śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Ta chwila przypomina nam jak jeden człowiek skromny, wcześniej niewielu ludziom znany, wywodzący się z trudnego życia, lecz posiadający charyzmat gromadzenia wokół Ewangelii wielkich rzesz ludzi i pełen odwagi, stał się tym, który pokonał smoka.  „Heroizm ks. Jerzego zdecydował o tym, że wydarzenia w Polsce potoczyły się inaczej aniżeli w powieści Orwella. Wielki Brat przegrał i rozpoczął się rozpad totalitarnego systemu”.

1.       DROGA DO KAPŁAŃSTWA

Jerzy Popiełuszko urodził się dnia 14 września 1947 roku we wsi Okopy koło Suchowoli na Podlasiu. Do męstwa był przygotowywany od najmłodszych lat życia. Odkąd od  jedenastego roku życia został ministrantem, służył codziennie do Mszy świętej - jeszcze przed lekcjami - w odległym o 5 kilometrów kościele parafialnym w Suchowoli. Wychodził do szkoły godzinę wcześniej przed innymi dziećmi. 

Po maturze - w roku 1965 - wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie. Na początku drugiego roku studiów - w ramach szykanowania Kościoła - został wcielony do wojska, gdzie odbył zasadniczą służbę w specjalnej jednostce przeznaczonej dla kleryków w Bartoszycach (1966-1968). Służba ta była dla niego okresem licznych upokorzeń a nade wszystko ograniczania wolności religijnej. Nie pozwalano mu uczestniczyć w Mszy świętej ani przyjmować Komunię świętą. W liście skierowanym do swego ojca duchownego w seminarium warszawskim pisał: „Wczoraj poszedłem do miasta, podając jako pretekst konieczność wpłacenia pieniędzy do banku. Poszedłem do kościoła i po raz pierwszy od miesiąca przyjąłem Eucharystię”. Nie pozwolił sobie odebrać medalika i różańca, za co był szykanowany przez władze wojskowe. Celem tych szykan było zniechęcanie żołnierzy-kleryków do kontynuowania drogi powołania kapłańskiego.

Po powrocie do seminarium leczył się z powodu choroby serca. Same przeżycia w wojsku, choroba i pobyt w szpitalu bardzo go uwrażliwiły na cierpienia i krzywdę bliźnich. Stał się człowiekiem bardziej opiekuńczym i zatroskanym zwłaszcza o chorych.

Dnia 28 maja 1972 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego i na obrazku prymicyjnym umieścił znamienne słowa: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”.

2.       KAPŁAN 

a.       Jako neoprezbiter najpierw został skierowany do pracy duszpasterskiej i katechetycznej w parafii Świętej Trójcy w Ząbkach koło Warszawy, następnie Matki Bożej Królowej Polski w Warszawie-Aninie. Po kolejnych trzech latach - na wikariat do parafii Dzieciątka Jezus w Warszawie na Żoliborzu.

Stamtąd przeszedł do duszpasterstwa akademickiego przy kościele św. Anny w Warszawie. Prowadził tam konwersatoria dla studentów medycyny, organizował rekolekcje i obozy o charakterze rekolekcyjnym oraz kierował duszpasterstwem pielęgniarek w kaplicy Res Sacra Miser. Był członkiem Krajowej Konsulty Duszpasterstwa Służby Zdrowia, a na terenie archidiecezji warszawskiej - diecezjalnym duszpasterzem środowisk medycznych. Podjął się także opieki duszpasterskiej nad chorymi w Domu Zasłużonego Pracownika Służby Zdrowia przy ul. Elekcyjnej, urządzając tam własnym sumptem kaplicę i stając się jej kapelanem.

Ostatnim miejscem pracy duszpasterskiej księdza Jerzego (od 20 maja 1980 roku) była parafia św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, gdzie - jako rezydent - pomagał w pracy parafialnej i zajmował się między innymi formacją grupy studentów Akademii Medycznej; był duszpasterzem średniego personelu medycznego, urządzając  co miesiąc spotkania modlitewne dla lekarzy.

b.       Osobną kartę życia księdza Jerzego było jego bezkompromisowe zaangażowanie się w duszpasterstwo świata pracy; tak w okresie tworzenia się „Solidarności”, jak i później, gdy trwał już stan wojenny w Polsce oraz po jego zniesieniu. To zadanie przyszło mu realizować w wielce osobliwym ustroju społecznym, który oficjalnie wyrzekł się Boga a odrzucając więź z Bogiem został zmuszony do szukania celu w sobie samym i w zapożyczonej ideologii.

„Trudno nie zauważyć – pisze Benedykt XVI - iż bardzo często pogramy, które biorą początek w idei sprawiedliwości, które mają służyć jej urzeczywistnieniu we współżyciu ludzi, ludzkich grup i społeczeństw, ulegają w praktyce wypaczeniu. Chociaż więc w dalszym ciągu na tę samą ideę sprawiedliwości się powołują, doświadczenie wskazuje na to, że nad sprawiedliwością wzięły górę inne negatywne siły, takie jak zawziętość, nienawiść czy nawet okrucieństwo, wówczas chęć zniszczenia przeciwnika, narzucenia mu całkowitej zależności, ograniczenia jego wolności, staje się istotnym motywem działania: [...] Wiadomo przecież, że w imię motywów rzekomej sprawiedliwości (np. dziejowej czy klasowej) niejednokrotnie niszczy się drugich, zabija, pozbawia wolności, wyzuwa z elementarnych ludzkich praw” (Dives in misericordia, 12).

Tu przychodzą na myśl nauki katechizmowe o prawomocności władzy, która jest sprawowana w sposób prawowity tylko wtedy, gdy troszczy się o dobro wspólne danej społeczności i jeśli do jego osiągnięcia używa środków moralnie dozwolonych. Jeśli sprawujący władzę ustanawiają niesprawiedliwe prawa lub podejmują działania sprzeczne z porządkiem moralnym, to rozporządzenia tej władzy nie obowiązują w sumieniu. „Wtedy władza przestaje być władzą, a zaczyna się bezprawie” (KKK, 1903). W takim ustroju społecznym ks. Jerzy stał się rzecznikiem i obrońcą godności człowieka, praw ludzkich, wolności, sprawiedliwości, miłości i prawdy a także heroldem Pawłowego nauczania, że „zło należy dobrem zwyciężać”.

Decydującym - choć nie pierwszym - impulsem do realizacji tego zadania stał się dla niego sierpień 1980 roku. Wtedy to bowiem delegacja strajkujących hutników poprosiła księdza kardynała Józefa Glempa o przysłanie duszpasterza do „Huty Warszawa”. Sam ks. Jerzy wspominał to wydarzenie z uczuciem zdumienia: „Tego dnia i tej Mszy św. nie zapomnę do końca życia - mówił. Szedłem z ogromną tremą. Już sama sytuacja była zupełnie nowa. Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawiać? Kto będzie czytał teksty? Śpiewał? Takie, dziś może naiwnie brzmiące pytania, nurtowały mnie w drodze do fabryki. I wtedy przy bramie przeżyłem pierwsze wielkie zdumienie. Gęsty szpaler ludzi - uśmiechniętych i spłakanych jednocześnie. I oklaski. Myślałem, że ktoś ważny idzie za mną. Ale to były oklaski na powitanie pierwszego w historii tego zakładu księdza przekraczającego jego bramy. Tak sobie wtedy pomyślałem - oklaski dla Kościoła, który przez trzydzieści lat wytrwale pukał do fabrycznych bram. Niepotrzebne były moje obawy - wszystko było przygotowane: ołtarz na środku placu fabrycznego i krzyż, który potem został wkopany przy wejściu, przetrwał ciężkie dni i stoi do dzisiaj otoczony ciągle świeżymi kwiatami, i nawet prowizoryczny konfesjonał. Znaleźli się także lektorzy. Trzeba było słyszeć te męskie głosy, które niejednokrotnie przemawiały niewyszukanymi słówkami, a teraz z namaszczeniem czytały święte teksty. A potem z tysięcy ust wyrwało się jak grzmot: ‘Bogu niech będą dzięki!’” Od tego spotkania przy ołtarzu rozpoczęła się duchowa przyjaźń hutników z księdzem Jerzym.

3.       DUSZPASTERZ RZĄDZONYCH  

Jego duszpasterstwo przeznaczone dla osób rządzonych było w pewnym sensie ułatwione. Nie musiał „zdobywać ludzi”. Wokół niego gromadzili się nie tylko robotnicy, ale także intelektualiści i artyści. Umiał jednoczyć środowiska aktorów, pisarzy i poetów. Nie pytał czy ktoś jest wierzącym; przyjmował, rozmawiał, okazywał współczucie. Dzięki niemu wielu ludzi polskiej kultury odnalazło wiarę.

Z robotnikami spotykał się co miesiąc. Zorganizował swoistą „szkołę” dla nich. Przez cykle wykładów na które zapraszał specjalistów, chciał im pomóc w zdobywaniu wiedzy z różnych dziedzin – historii, literatury, społecznej nauki Kościoła, prawa, ekonomii a nawet technik negocjacyjnych. Po wprowadzeniu stanu wojennego organizował dla nich liczne akcje charytatywne. Wspomagał prześladowanych i skrzywdzonych. Uczestniczył w procesach ludzi, którzy zostali aresztowani za przeciwstawianie się prawom stanu wojennego. 

Od 28 lutego 1982 roku odprawiał Msze święte za Ojczyznę i wygłaszał kazania, których było w sumie 26. W tych kazaniach - przez pryzmat Ewangelii i nauki Kościoła – wzywał do nadania współczesności moralnego kształtu, był bowiem przekonany o tym, że człowiek bez Boga, bez modlitwy, bez ideałów jest jak okaleczony ptak, któremu złamano skrzydła. Nie potrafi się wzbić i dostrzec wyższego sensu swego bytowania na ziemi.

Głosił prawdy trudne. Twierdził, że - w dużej mierze - sami jesteśmy winni naszemu zniewoleniu, gdy - ze strachu albo dla wygodnictwa akceptujemy zło. Nie mamy prawa piętnować zła, gdy popieramy jego mechanizm działania.

Był przekonany, że naród ginie, gdy brakuje mu męstwa; gdy oszukuje sam siebie, mówiąc, że jest dobrze, gdy jest źle, gdy zadowala się półprawdami. Żądając prawdy od innych, sami musimy żyć prawdą. Żądając sprawiedliwości, sami musimy być sprawiedliwi. Żądając odwagi i męstwa, sami musimy być mężni i odważni na co dzień.

Dlatego zasadniczą sprawą w kwestii wyzwolenia człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się z poczucia zagrożenia. Lękamy się, gdy grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata stanowiska i wtedy działamy wbrew naszemu sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Jesteśmy w stanie przezwyciężyć lęk dopiero wtedy, gdy godzimy się na cierpienie lub stratę czegoś w imię wyższych wartości. Gdy prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic już więcej uczynić nie mogą” (Łk 12,4).

Wolności duchowej nie da się zachować, żyjąc w kłamstwie. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności. Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu. Gdyby większość Polaków wkroczyła na drogę prawdy, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo a wolność  zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później jako konsekwencja wolności ducha i wierności prawdzie.

Tak uczył, starając się ogarnąć swoim działaniem wiele ugrupowań, próbował stworzyć nawet jakąś unię narodową. Tym też należy tłumaczyć jego szerokie kontakty z ludźmi niewierzącymi, co było możliwe, ponieważ był zawsze otwarty na drugiego człowieka, nie dzielił ludzi na kategorie. Wielu pod jego wpływem odnalazło sens życia w małżeństwie, w rodzinie, w środowisku pracy. Przede wszystkim jednak był on bez reszty oddany robotnikom.  

4.       DUSZPASTERZ RZĄDZĄCYCH   

Ale błogosławiony Jerzy duszpasterzował nie tylko pośród rządzonych, ale także pośród rządzących. Było to duszpasterstwo niechciane, bo rządzący - ze zrozumiałych względów - go unikali. A jednak on docierał do nich poprzez treści swoich kazań, które były wnikliwie przez nich analizowane. Nie powodowały one ich nawrócenia, raczej utwierdzały ich w nienawiści, mimo iż potępiał on wszelkie odwoływanie się do przemocy. „To właśnie dlatego rozpętał się przeciw niemu niszczący gniew wielkiego kłamcy, nieprzyjaciela Boga i ciemiężcy ludzkości, tego, który nienawidzi prawdy i szerzy kłamstwo” (kard. Angelo Amato).

Aby zło dobrem zwyciężać i zachować godność człowieka, nie wolno walczyć przemocą - uczył. [...] Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, to walki ludzkiej myśli. Z kolei najnędzniejsze, to walki przemocą. Idea, która potrzebuje broni, aby się utrzymać, sama obumiera. Idea, która utrzymuje się tylko przy użyciu przemocy, jest wypaczona. Ale idea, która podbija samą sobą; za nią idą spontanicznie miliony. Solidarność dlatego zadziwiła świat, bo nie odwołała się do przemocy, ale przy polowych ołtarzach upominała się o godność i szacunek dla człowieka.

Odpowiedzią na nauczanie ks. Jerzego o rezygnacji z przemocy, było właśnie odwołanie się władz do przemocy. Owocna działalność duszpasterska księdza Popiełuszki pośród robotników sprawiła, że stał się on celem niewybrednych ataków ze strony władz komunistycznych. Był wielokrotnie przesłuchiwany w prokuraturze, zatrzymywany i aresztowany. Prasa reżimowa nasiliła ataki drukując liczne oszczercze artykuły, mające skompromitować kapelana „Solidarności”. Mnożyły się zdarzenia, mające go zastraszyć. Dwukrotnie włamano się do jego mieszkania, nieustannie śledzono, zniszczono jego samochód, „nieznani sprawcy” wrzucili do mieszkania ładunek wybuchowy. Szczególnie kłamliwe i brutalne ataki - będące w istocie nakłanianiem do nienawiści - prowadził przeciwko niemu ówczesny rzecznik prasowy rządu.

Jesienią roku 1984 sytuacja księdza Jerzego stała się bardzo napięta; czuł, że grozi mu śmierć. Kłopoty ze zdrowiem i ciągłe napięcie psychiczne doprowadziły do tego, że ksiądz prymas zaproponował mu wyjazd do Rzymu, pozostawiając jednak jemu samemu ostateczną decyzję. On jednak wolał pozostać przy robotnikach. W drodze z Gdańska nastąpił pierwszy zamach na jego życie. Drugi zaplanowano na dzień 19 października. „Torturowany a ostatecznie brutalnie związany i, choć jeszcze żył, został wrzucony do wody. Jego oprawcy, (…) Porzucili go, jak niektórzy porzucają martwe zwierzę. Jego ciało zostało odnalezione dopiero po dziesięciu dniach” (kard. Angelo Amato).

„Co było powodem tak wielkiej zbrodni? Czy Ksiądz Jerzy był może przestępcą, mordercą, a może terrorystą? Nic z tych rzeczy. Ksiądz Popiełuszko był po prostu wiernym katolickim kapłanem, który bronił swojej godności jako sługi Chrystusa i Kościoła oraz wolności tych, którzy, podobnie jak on, byli ciemiężeni i upokorzeni. Ale religia, Ewangelia, godność osoby ludzkiej, wolność nie były pojęciami zgodnymi z ideologią marksistowską” (kard. Angelo Amato).

Dostrzegając w jego śmierci czytelne objawy świętości, Kościół rozpoczął proces beatyfikacyjny. Przedstawił postać księdza Jerzego nie tylko jako wzorowego księdza, ale również jako heroicznego świadka piękna i prawdy Ewangelii (beatyfikacja 6.06.2010), patrona sprawiedliwości społecznej o solidarności w naszej Ojczyźnie. Okazał się wiernym sługą Boga „przez głoszenie prawdy i moc Bożą, przez oręż sprawiedliwości zaczepny i obronny, wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie” (2 Kor 6,7-8). Sama zaś sprawę zabójstwa ks. Jerzego starano się zagmatwać, aby nie została ona wyjaśniona. I tak jest do dzisiaj.

ZAKOŃCZENIE

Świadectwo Księdza Jerzego jest po dziś dzień bardzo aktualne. Także dzisiaj bowiem trzeba stanowczo stawać w obronie prawdy, godności człowieka oraz ewangelicznych ideałów. Gdy pośród ludzi na nowo rodzi się pokusa pomijania Chrystusa w ekonomii, w polityce, w szkolnictwie, błogosławiony Jerzy przypomina nam, że zbawienia nie można osiągnąć bez Zbawiciela. Szczęścia nie można osiągnąć bez Chrystusa. Amen.