On wydał swoje życie na ofiarę za nasze grzechy
Abp Stanisław Gądecki
On wydał swoje życie na ofiarę za nasze grzechy. Wielki Piątek (Katedra Poznańska – 18.04.2025).
W Wielki Piątek rozważamy męką i śmierć Pana naszego Jezusa Chrystusa. Duchowo wchodzimy razem z Nim na Kalwarię. Kierujemy nasze spojrzenie „na Tego, którego przebili” (J 19,37) i adorujemy ukrzyżowanego Zbawiciela.
Staramy się zrozumieć stan ducha, w jakim Jezus przeżywał chwile swojej najcięższej próby i rozważamy trzy tematy, sens cierpień i śmierci trzech osób Sługi Pańskiego, Jezusa Chrystusa oraz cierpiącego chrześcijanina.
1. SŁUGA PAŃSKI (Iz 52,13-53,12)
Pierwszy temat to osoba Sługi Pańskiego. Przed chwilą usłyszeliśmy słowa Czwartej Pieśni Sługi Jahwe (Iz 52,13-53,12), opisujące jego postać, wynurzająca się z dziejów VI wieku przed Chr. Oto wygnanie babilońskie dobiegało końca; potęga Babilonu została złamana. Żydzi uprowadzeni do niewoli wkrótce powrócą do swojej ojczyzny. Jerozolima zostanie odbudowana. Bliskim Wschodem wstrząsa zaskakująca wiadomość, perski wódz Cyrus zdobył Babilon. W następstwie tego - w 538 r. przed Chr. – tenże Cyrus wydaje słynny dekret, który zezwala wszystkim ludom deportowanym przez imperium babilońskie swobodnie powrócić do swojego kraju, zabierając ze sobą własne posągi bogów. Cyrus poganin, zostanie nazwany przez izraelskiego proroka „pomazańcem”, wypełniającym wolę Boga Jahwe (Iz 45,1).
I nagle w tym kontekście pojawia się postać Sługi Pańskiego. Najpierw odniesie on sukces („powiedzie się mu”, „wybije się”, „wywyższy”, „wyrośnie bardzo”). Zostanie uznany przez rzesze. Będzie nazwany „różdżką” i „odroślą” (Iz 11,1.10), czyli królem.
Jednak później Sługa ten przeobrazi się w „męża boleści”; w kogoś „przed kim się twarze zakrywa”, czyli zmieni się w kogoś przypominającego trędowatego. Zostanie poniżony, uwięziony i poddany niesprawiedliwemu sądowi. W trakcie tych prób Sługa Jahwe zachowa milczenie; przyjmie bez sprzeciwu wyznaczony mu los, który go poprowadzi na śmierć. On „wyda swe życie na ofiarę za grzechy” (Iz 53,10). Sam będąc bez grzechu zostanie „przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy”; „Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich”. W ten sposób po raz pierwszy pojawia się w Biblii myśl o cierpieniu zstępczym i śmierci niewinnego człowieka jako zadośćuczynieniu za winy grzeszników.
„Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć”. Świadkowie jego męki - którzy sądzili, że to Bóg podeptał Sługę za jego winy – nagle dostrzegą swoje własne grzechy; swoje własne winy. Te przemyślenia stają się początkiem procesu ich nawrócenia: „Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie”. A zatem tekst mówi o podwójnej rehabilitacji dotyczącej tak skazańca, jak i tych, którzy go skazali.
A chociaż nie używa się jeszcze w tym momencie terminologii opisującej zmartwychwstanie, to jednak słowa te sugerują dalsze życie Sługi Pańskiego po jego śmierci. To, co przydarzyło się Słudze, będzie czymś „niesłychanym” (Iz 52,15b). Skazanie niewinnego człowieka nie uchodzi jeszcze za coś „niesłychanego”, ale przywrócenie go do życia po śmierci uzasadnia takie stwierdzenie.
Kim był konkretnie wspominany Sługa Pański? Czy imię to odnosi się do zbiorowości, czy też raczej do jednostki? Zwykle strona żydowska interpretuje cierpienia Sługi Pańskiego jako cierpienia doznawane przez zbiorowość; przez lud Boży cierpiący na wygnaniu pośród obcych narodów (Izrael, wygnańcy żydowscy w Babilonii, Reszta, Syjon).
Chrześcijańska identyfikacja tej osoby wskazują raczej na pojedynczego człowieka, będącego ofiarą zastępczą. Za taką osobę mógł być uważany Mojżesz, król Jojakin, król Jozjasz, Zorobabel, Deutero-Izajasz, albo sam Jeremiasz.
2. JEZUS
Drugi temat przedstawianą nam przez dzisiejsze czytania to Pan Jezus. Chrześcijańska interpretacja - od samego początku – odnosi wyrocznię o Słudze Jahwe do męki i zmartwychwstania Chrystusa.
a. Przykładem tego Ewangelista Mateusz, który – cytując Pierwszą Pieśń Sługi Jahwe – mówi o Jezusie: „Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:
„Oto mój Sługa; którego wybrałem,
Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie.
Położę ducha mojego na Nim,
a On zapowie prawo narodom.
Nie będzie się spierał ani krzyczał
i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu.
Trzciny zgniecionej nie złamie
ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi.
W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą” (Mt 12,17-21).
Sam Jezus - już podczas swego chrztu w Jordanie - bierze na siebie grzechy ludzkości i prosi o ich przebaczenie. Już wtedy wyraża zgodę na śmierć za grzechy całej ludzkości. On zawsze - gdy mówił o swojej zbliżającej się męce i śmierci - utożsamiał się ze Sługą Pańskim: „Potem wziął Dwunastu i powiedział do nich: ‘Oto idziemy do Jerozolimy i spełni się wszystko, co napisali prorocy o Synu Człowieczym. Zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie’” (Łk 18,31-33). Jezus myślał o swojej śmierci, jako o czymś, o czym już wcześniej „napisano” (Mt 26,24.54.56). Świadomie kształtował swoją misję na wzór Sługi Jahwe.
Również katecheza pierwotnego Kościoła aplikowała słowa izajaszowego proroctwa o Słudze Pańskim do osoby Jezusa. Diakon Filip np. – wyjaśnia w takim duch Etiopczykowi Czwartą Pieśń Sługi Pańskiego „Prowadzą Go jak owcę na rzeź, i jak baranek, który milczy, gdy go strzygą, tak On nie otwiera ust swoich. (…) Bo Jego życie zabiorą z ziemi” (Dz 8,32-33). O „swoim Słudze” mówią też Dzieje Apostolskie (Dz 3,13.26.30). Również Apostoł Paweł mówi o Jezusie, który „przyjął postać Sługi” (Flp 2,7).
Nieprzypadkowo prorok Izajasz nie tylko umieścił w swojej księdze cztery Pieśni o Cierpiącym Słudze Jahwe (42,1-9; 49,1-7; 50, 4-9; 52,13-53,12), ale też - na sześć wieków przed przyjściem Chrystusa - opisał z niezwykłą precyzją Jego cierpienia. Można nawet odnieść wrażenie, jakby prorok był naocznym świadkiem sądu, biczowania, drogi krzyżowej i samego ukrzyżowania Jezusa, chociaż wiemy, że to niemożliwe. Inaczej mówiąc, „biografia” męki i śmierci Sługi Pańskiego bardzo pokrywa się z opisem męki i śmierci Jezusa.
b. W Jego cierpieniu grzechy wszystkich ludzi zostają zgładzone dlatego, bo On jeden - jako Jednorodzony Syn Ojca niebieskiego - mógł wziąć na siebie z tą miłością ku Ojcu, jaka przewyższa zło wszelkiego grzechu. W jego męce cierpienie ludzkie osiągnęło swój zenit a jednocześnie weszło w całkiem nowy wymiar i nowy porządek, bo zostało powiązane z miłością; związane z tą miłością, która tworzy dobro, wyprowadzając je również ze zła. Mógł On unicestwić to zło i wypełnić dobrem duchową przestrzeń relacji między Bogiem a ludzkością (por. Salvifici doloris, 17). W krzyżu Pana Jezusa znajdujemy ostateczną odpowiedź na pytanie o sens ludzkiego cierpienia (por. Salvifici doloris, 18).
Św. Jan Damasceński powie: „Krzyż dany nam został jako znak na czole, podobnie jak Izraelowi dane było obrzezanie, gdyż znakiem krzyża odróżniamy się i rozpoznajemy wśród niewierzących jako wierzący. On jest dla nas tarczą, orężem i sztandarem w walce z szatanem. On jest ową pieczęcią, która sprawia, że nas omija [anioł] niszczyciel wspomniany w Piśmie. On jest powstaniem dla tych, którzy upadli, mocą tych, którzy stoją, oparciem dla słabych, ‘laską pasterską dla strzeżonych na pastwisku’, dłonią prowadzącą dla nawróconych, doskonałością dla postępujących w dobrem, zbawieniem ciała i duszy, obroną przed wszelkim złem, rękojmią wszelkiego dobra, zgładzeniem grzechu, latoroślą, z której wykwita zmartwychwstanie, drzewem wiecznego życia” (Wykład wiary prawdziwej).
3. CIERPIĄCY CHRZEŚCIJANIN
a. Trzeci temat to dzisiejszy chrześcijanin; zwłaszcza ten, który dźwiga krzyż cierpienia. Możemy przypuszczać, że nie każdy chrześcijanin może być nazwany Sługą Jahwe. Nie o każdym może powiedzieć prorok: „Oto mój Sługa; którego wybrałem, Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie”.
Można jednak przypuszczać, że prawie każdy wchodzi w swoje cierpienie z typowo ludzkim pytaniem: „dlaczego”? Prawie każdy pyta o sens swego cierpienia i szuka odpowiedzi na to pytanie. Niejednokrotnie stawia to pytanie też Bogu. I chociaż cierpienie ma zazwyczaj swoje źródło w naszej własnej osobie, w innych ludziach, albo w świecie, to jednak my zazwyczaj nie stawiamy zarzutu sobie, innym ani światu, ale stawiamy je Bogu. Prawdopodobnie dlatego, bo o ile dobro w świecie otwiera oczy naszej duszy na istnienie Boga, o tyle zło i cierpienie – a zwłaszcza dramat tylu niezawinionych cierpień oraz tylu win, które uchodzą bezkarnie – zdają się zaćmiewać obraz Boga, i wprowadzać w duszę zwątpienie, co do Jego istnienia.
Dlaczego Pan Bóg nie eliminuje choroby i cierpienia, dlaczego nie eliminuje zła? Dlaczego cierpienie i choroba ranią także niewinnych ludzi?
Ateistyczna odpowiedź pochodząca z głębokiej starożytności brzmi: Bóg nie eliminuje zła, ponieważ nie troszczy się o nic. Epikur uczył: „Albo Bóg chce usunąć zło, a nie może, albo może, a nie chce, albo ani nie chce, ani nie może, albo i chce i może. Jeśli chce, a nie może, to znaczy, że jest niedołężny, co nie może dotyczyć Boga. Jeżeli może, a nie chce, tzn. że jest zawistny, co również nie może być cechą Boga. Jeżeli ani nie chce, ani nie może, jest zawistny i niedołężny, przeto nie jest Bogiem. Jeżeli chce i może - co jedynie przystoi Bogu - skąd więc zło? Albo dlaczego go nie usuwa?” (w: Laktancjusz, O gniewie Boga, XIII).
Z kolei klasyczną chrześcijańską odpowiedź na ten ateistyczny problem znajdziemy u Laktancjusza, który uczy: „Bóg może cokolwiek zechce i nie ma w nim żadnego niedołęstwa, lub zawiści. Bóg może więc usunąć zło, lecz nie chce. A nie usuwa dlatego, ponieważ dał człowiekowi mądrość. Kiedy Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo wlał mu jednocześnie mądrość, polegającą na odróżnianiu tego co dobre, od tego, co złe. Gdyby usunął zło, musiałby jednocześnie usunąć ludzką mądrość, czyli zdolność rozróżniania dobra i zła i wybierania tego, co dobre. Wszystko zatem istnieje ze względu na człowieka, tak zło jak i dobro. Inaczej mówiąc, Bóg pozostawia człowiekowi wolność”.
b. Właśnie dlatego - paradoksalnie - świat potrzebuje krzyża. Potrzebuje krzyża, który mówi o rezygnacji z przemocy. Który mówi o Bogu podnoszącym pokornych, dającym siłę słabym, pokonującym podziały i zwyciężającym nienawiść miłością. Świat bez krzyża byłby światem bez nadziei; byłby światem, w którym trwałaby nieposkromiona, brutalna przemoc. Słaby byłby wykorzystywany a ostatnie słowo należałoby do chciwości. Nieludzka postawa jednego człowieka względem drugiego objawiałaby się w sposób coraz bardziej przerażający i nie byłoby końca błędnego koła przemocy. Tylko krzyż stawia temu kres. Podczas gdy żadna ludzka moc nie może nas ocalić od skutków naszych grzechów i żadna władza ziemska nie może pokonać niesprawiedliwości u jej źródła, czyni to tylko zbawcza interwencja miłosiernego Boga, zmieniająca rzeczywistość grzechu i śmierci w ich przeciwieństwo. To właśnie czcimy, gdy uwielbiamy naszego Odkupiciela wiszącego na krzyżu (por. Benedykt XVI, Homilia podczas Mszy św. w kościele Świętego Krzyża, Nikozja – 5.06.2010).
Krzyż przemawia do wszystkich, którzy cierpią – do uciśnionych, chorych, biednych, zepchniętych na margines, do ofiar przemocy – dając im nadzieję, że Bóg może przemienić nasz cierpienie w radość, nasze osamotnienie we wspólnotę, a naszą śmierć w życie. Krzyż daje nieograniczoną nadzieję cierpiącemu światu.
Poza tym, człowiek cierpiący i pytający nie może nie zauważyć, że Chrystus - wobec kogo stawiamy nasze pytania - sam cierpi a więc, że odpowiada nam z krzyża; z pośrodka własnego cierpienia. Trzeba nieraz czasu, by ta odpowiedź do nas dotarła i została przez nas usłyszana.
Jakąś pociechą dla cierpiącego człowieka może się stać poczucia przezwyciężenia bezużyteczności, jakie bywa mocno zakorzenione w ludzkim cierpieniu. Taką wewnętrzną pewność niesie w sobie wiara, że cierpiąc możemy „dopełniać braki udręk Chrystusa”, i w sensie duchowym służyć - podobnie jak Chrystus - zbawieniu naszych braci i sióstr. Cierpiąc, możemy torować drogę łasce przeobrażającej ludzkie dusze.
Stąd Kościół dopatruje się w cierpiących braciach i siostrach źródła swojej siły. Źródła te biją właśnie ze środka ludzkiej słabości. Im bardziej człowiek jest zagrożony grzechem, im cięższe struktury grzechu dźwiga w sobie współczesny świat, tym większą wymowę posiada ludzkie cierpienie i tym bardziej Kościół czuje potrzebę odwoływania się do ludzkich cierpień dla ocalenia świata (por. Salvifici doloris, 25-27).
ZAKOŃCZENIE
Zakończmy nasze wielkopiątkowe rozważanie słowami św. Jana Damasceńskiego: „Chociaż więc wszystkie dzieła Chrystusa były wielkie, boskie i godne podziwu na równi z Jego cudami, to jednak ponad wszystkie wznosi się Jego wspaniały krzyż. Bo tylko właśnie krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa, a nie cokolwiek innego, zwyciężył śmierć, zgładził grzech praojca, pokonał piekło, darował nam zmartwychwstanie, udzielił siły do wzniesienia się ponad doczesność i ponad samą śmierć, przygotował powrót do dawnego szczęścia, otworzył bramy raju, umieścił naszą naturę po prawicy Boga, uczynił nas Jego dziećmi i dziedzicami. Bo przecież to wszystko dokonało się dzięki krzyżowi” (św. Jan Damasceński, Wykład wiary prawdziwej). Amen.