Kapłan musi być bardzo wielki i bardzo mały
Abp Stanisław Gądecki
Kapłan musi być bardzo wielki i bardzo mały. Msza Święta Krzyżma. Wielki Czwartek (Katedra Poznańska – 14.04.2022).
Drodzy Bracia w biskupstwie,
Przedstawiciele Kapituły Katedralnej,
Drodzy kapłani,
Osoby życia konsekrowanego,
Moderatorzy i klerycy,
Wszyscy uczestnicy Mszy św. Krzyżma,
W Wielki Czwartek przed południem w poznańskiej katedrze gromadzą się kapłani całej diecezji, aby sprawować razem ze swoim ordynariuszem Mszę Świętą Krzyżma. Sprawowanie tej Mszy uważane jest za jeden z głównych przejawów pełni kapłaństwa biskupa a także za znak ścisłej łączności prezbiterów z jego osobą w jednym i tym samym kapłaństwie i posłudze Chrystusa w Kościele.
Podczas tej Mszy świętej - zwanej również Mszą Olejów - biskup święci oleje. W ten sposób ujawnia się rola biskupa jako tego, który spełnia posługę uświęcania wraz z prezbiterami, którzy są świadkami i współuczestnikami poświęcania Krzyżma. Olej ten jest znakiem dobroci Boga, objawiającej się w czterech sakramentach (tj. na Chrzcie świętym, w czasie Bierzmowania, w różnych stopniach sakramentu kapłaństwa oraz w Namaszczeniu Chorych), towarzyszącym nam przez całe życie.
W takim momencie chciałbym razem z wami rozważyć dwie sprawy; a mianowicie rolę świętych olejów oraz namaszczonego kapłana.
1. ŚWIĘCENIE OLEJÓW
Pierwsza kwestia to święcenie olejów. Jasny olej z oliwek (χρῖσμα), zmieszany z ciemnym balsamem wskazuje nam najpierw na Chrystusa, czyli na Tego, który jest Christos tj. „Namaszczony”. Przypomina nam o tym klasyczny tekst z Księgi Izajasza (Iz 61,1n), przytoczony później przez Łukasza Ewangelistę: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił [ἔχρισέ με] i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19).
W osobie i misji Chrystusa dostrzegamy owo połączenie namaszczenia olejem z rolą Ducha Świętego. Mówi o tym Psalm 44/LXX: „Miłujesz sprawiedliwość, wstrętne jest Ci bezprawie: dlatego Bóg, Twój Bóg, namaści ciebie [ἔχρισέ σε] olejem radości bardziej niż równych ci losem” (Ps 44/,8/LXX). Tym olejem radości jest Duch Święty, który został wylany na Jezusa, przenikając jego człowieczeństwo swoją mocą.
Pochodząca od niego radość jest czymś innym niż wesołość światowa, jakiej poszukuje nowoczesne społeczeństwo. Rozrywka - w słusznych granicach - jest rzeczą dobrą i miłą, ale rozrywka to nie wszystko. Tam, gdzie rozrywka usiłuje stanowić wszystko, staje się ona zazwyczaj maską, za którą ukrywa się ludzka rozpacz albo przynajmniej rozterka. Natomiast radość pochodząca od Ducha Świętego jest inna. Ona może współistnieć także z cierpieniem; pozostawia ona człowieka wewnętrznie radosnym nawet pośród cierpienia. Dowodem tego Apostołowie, którzy - poddani biczowaniu - byli „szczęśliwi [χαιροντες], że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5,41); (por. Benedykt XVI, Homilia w czasie Mszy Krzyżma, Bazylika św. Piotra - 1.04.2010).
a. Podczas liturgii Wielkiego Czwartku święcimy trzy oleje. Najpierw jest to olej katechumenów. Namaszczenie nim – jeszcze przed chrztem - kieruje nasze spojrzenie ku osobom, które dopiero wyruszają w drogę z Chrystusem; ku poszukującym wiary. Nie powinniśmy nigdy ustawać w drodze do Chrystusa, aby Go lepiej poznać i bardziej umiłować. Bóg jest tak wielki, że zawsze nieskończenie przekracza całe nasze poznanie i nasze istnienie, dlatego poznawanie Boga nigdy się nie kończy. Człowiek jest niespokojny, ponieważ wszystko, co doczesne jest dla niego niewystarczające. W tym sensie powinniśmy zawsze pozostać katechumenami.
Przypomina nam o tym Święto Chrztu Polski, które przypada dnia 14 kwietnia. 1056 lata temu Polska - w osobie swego władcy – stała się państwem chrześcijańskim i ten moment wyznacza początek naszych dziejów ojczystych, ponieważ początek to nie tylko chwila, ale to także zasada. Jako poznańscy kapłani mamy to szczęście, że możemy je obchodzić w niezwykłym miejscu, bo w bezpośredniej bliskości kaplicy zamkowej Mieszka I, w której prawdopodobnie został on ochrzczony. „Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa…” (Tt 3,4-7). W przypadku tego rodzaju daru św. Grzegorz z Nazjanzu daje nam taką radę: „Przede wszystkim pozostańcie czyści i oczyszczajcie się. … I macie być jak źródła światła w świecie i siłą życiodajną dla ludzi” (Kazanie 39, In sancta Lumina).
b. Drugim olejem jest olej do namaszczania chorych. Tutaj staje nam przed naszymi oczyma wielka rzesza osób chorych ze wszystkimi ich cierpieniami, ich nadziejami i desperacją oraz ludzi zranionych na duchu. Jezusa wysłał nas, swoich uczniów, abyśmy „uzdrawiali chorych” (Łk 9,2). Uzdrawianie jest misją powierzoną Kościołowi przez Jezusa, zgodnie z przykładem, jaki On sam nam przekazał, gdy przemierzał drogi Galilei i Judei. Olej do namaszczenia chorych jest znakiem owej dobroci serca, jaką osoby pracujące w służbie medycznej niosą cierpiącym, ukazując Chrystusa, często bez mówienia o Nim. Ale oprócz uzdrawiania z chorób fizycznych i psychicznych także głoszenie królestwa Bożego jest już procesem uzdrawiania, które powinno leczyć zranione ludzkie serca.
Jeśli nasz stosunek do Boga jest zaburzony, jeżeli podstawowe ukierunkowanie naszego bytu jest błędne, wówczas nie możemy prawdziwie wyzdrowieć na ciele i na duszy. Dlatego pierwsze i podstawowe uzdrowienie dokonuje się przez spotkanie z Chrystusem, który nas jedna z Bogiem i uzdrawia nasze przygnębione serce.
c. Na trzecim miejscu znajduje się Krzyżmo, najszlachetniejszy z olejów kościelnych. Służy ono przede wszystkim do namaszczenia bierzmowanych a także podczas święceń kapłańskich i biskupich.
Dzisiejsza liturgia łączy z tym olejem słowa obietnicy, jakie Bóg skierował do Izraelitów na Synaju: „Wy będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym” (Wj 19,6). W szerokim świecie, który w większości nie znał Jedynego Boga, Izrael miał pełnić funkcję kapłańską. Miał prowadzić świat do Boga i otwierać go na Niego. Św. Piotr odniósł ten dawny izraelski przywilej do całej wspólnoty ochrzczonych: „Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali chwalebne dzieła Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła; wy, którzy byliście nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym” (1P 2,9-10). Namaszczenie przy chrzcie i bierzmowaniu wprowadza nas wszystkich w to powszechne kapłaństwo całego ludu Bożego.
Ale Msza Święta Krzyżma odnosi się przede wszystkim do nas kapłanów. Mówi ona o Chrystusie, którego Bóg namaścił na Króla i Kapłana, a Ten z kolei - w czasie naszych święceń kapłańskich - uczynił nas uczestnikami swego kapłaństwa hierarchicznego. Zasadnicze znaki święceń kapłańskich - nałożenie rąk, wręczenie księgi oraz wręczenie kielicha - w tym wszystkim zawarta jest także władza odpuszczania grzechów; klucz do Domu Boga Ojca.
W centrum owego przekazania nam uczestnictwa w hierarchicznym kapłaństwie Chrystusa znajduje się prastary gest nałożenia rąk. Sakramentalnym znakiem święceń kapłańskich jest właśnie owo „nałożenie rąk” i nic poza tym. Przez ten gest Chrystus bierze nas w swoje posiadanie, mówiąc: „Znajdujesz się pod opieką moich rąk. Jesteś ukryty w Moich dłoniach. Znajdujesz się w ogromie Mojej miłości”. W ten sposób Pan chce, aby nasze ręce stały się w świecie Jego rękami. Aby przekazywały one Jego boski dotyk, oddając się na służbę Jego miłości. Namaszczone ręce prezbitera są znakiem jego zdolności do kształtowania świata miłością.
Tak więc Wielki Czwartek jest w szczególny sposób naszym kapłańskim dniem. W tym dniu - z wielką wdzięcznością za powołanie i z pokorą z powodu wszystkich naszych niedociągnięć – ponawiamy nasze „tak” - w odpowiedzi na wezwanie Pana. Tak, pragnę zjednoczyć się ściśle z Jezusem, wyrzekając się samego siebie, przynaglany miłością Zbawiciela (por. Benedykt XVI, Homilia podczas Mszy Świętej Krzyżma, 21.04.2011).
2. NAMASZCZONY KAPŁAN
a. Druga sprawa to namaszczony kapłan. Dla zrozumienia kapłaństwa - które jest sakramentem a nie formą społecznej organizacji - nie wystarcza logika świeckich struktur władzy. Nie można go zrozumieć stosując kryteria funkcjonalności, władzy decydowania czy celowości, lecz wyłącznie używając miary chrystologicznej, która nadaje kapłaństwu istotę „sakramentu” w rozumieniu wyzbycia się własnej władzy na rzecz posłuszeństwa Chrystusowi. Prezbiter nie jest nigdy samodzielnym pośrednikiem, nie reprezentuje samego siebie, on zawsze pozostaje wikariuszem Chrystusa, niezależnie od tego, na jakie tytuły ostatecznie sobie zasłuży.
Każdy namaszczony Duchem Świętym kapłan nie rozwija swoich własnych sił i umiejętności, nie staje się funkcjonariuszem dlatego, że potrafi to dobrze robić, że lubi to robić czy po prostu dlatego, że w ten sposób chce zarabiać na chleb. Tutaj nie chodzi w ogóle o pracę, przez którą – dzięki swoim umiejętnościom – można zapewnić sobie utrzymanie a nawet liczyć na awans. Kapłan nie jest przede wszystkim biurokratą, który nadzoruje akta i wydaje decyzje administracyjne. Oczywiście będzie musiał to także regularnie robić, ale to ma być działalność uboczna. To nie jest istota jego zadania. W tym mogą i powinni mu pomóc inni.
Protestanckiej tezie, iż kapłaństwo nie jest niczym innym jak tylko urzędem kaznodziei, przeciwstawia się stwierdzenie katolickie, iż kapłaństwu to słowo i sakrament, dwa podstawowe filary kapłańskiej posługi. One trwają po wszystkie czasy. Kapłaństwu przypada specyficzna, sakramentalna władza, a mianowicie władza celebrowanie Eucharystii i odpuszczanie grzechów. Tutaj kapłaństwo odnosi się właściwie i bezpośrednio jedynie do władzy przeistoczenia. Gdy zaś idzie o głoszenie słowa Bożego, to kapłan nie może przedstawiać swojej prywatnej egzegezy i prywatnej pobożności jako modelu, ponieważ on służy słowu Bożemu w Kościele, wyzbywając się siebie wobec Kościoła. Każdy kapłan ponosi odpowiedzialność za cały Kościół, a jednocześnie musi bardzo uważać, żeby nie tworzyć swego własnego Kościoła.
Zarówno dziś, jak i zawsze najważniejsze dla kapłana będzie to, aby naprawdę był „mężem Bożym”. To było coś osobliwego przed wyborem papieża – mówi kard. Ratzinger – że z kimkolwiek się rozmawiało, z duchownymi czy świeckimi, wierzącymi czy niewierzącymi, katolikami czy niekatolikami, wszyscy mówili: wybierzcie przede wszystkim męża Bożego. Papież nie musi być geniuszem, nie musi być wielkim dyplomatą ani wielkim uczonym, ale musi być mężem Bożym. Papież musi być człowiekiem, po którym widać, że się modli, że wierzy, musi być człowiekiem, który ucieleśnia świętość. To, co dotyczy papieża, dotyczy w zasadzie każdego kapłana. Pierwszą cechą, jakiej się od niego oczekuje, nie jest talent organizacyjny czy intelektualna wyższość, lecz coś ze świętości (por. Joseph Ratzinger, Głosiciele słowa i słudzy waszej radości, Opera omnia XII, Lublin 2012, s. 386).
b. Podobnie zaś jak nie ma „małżeństwa na próbę”, tak też - zgodnie z teologią katolicką - nie ma „kapłanów tylko na określony czas”. W obydwu przypadkach można decydować się na wszystko albo nie decydować się w ogóle. Powołanie do posługi kapłańskiej jest pełnym powołaniem, które obejmuje całego człowieka i absorbuje go bez reszty. Nie może być powołania na określony czas. Wspaniałe w powołaniu prezbitera jest to, że każdej fazie jego życia daje osobną szansę. Kapłaństwa nie można nigdy „odstawić do lamusa”; po tym można wręcz rozpoznać wewnętrzną rangę tego powołania. Niektórych zawodów nie można już wykonywać w wieku trzydziestu lat, innych w wieku czterdziestu lat, itd. W pewnym momencie człowiek staje się nieprzydatny i może już tylko zostać emerytem. U kapłana jest inaczej; każdy wiek ma u niego swoje własne znaczenie, zapał młodych jest tak samo ważny jak dojrzałość starszych. Doświadczenie, mądrość, spokój, cierpienie starszych stanowią odrębny wkład, w jakim to powołanie dalej okazuje swój sens i swoje wypełnienie aż do końca.
Z kolei celibat kapłana katolickiego nie ma nic wspólnego z wrogością wobec kobiet. Nie oznacza on też braku relacji z kobietami. Proces wewnętrznego dojrzewania kapłana natomiast jest ściśle związany z potrzebą znalezienia właściwej relacji z kobietami. Ksiądz żyje w celibacie, aby nie musiał opiekować się swoją rodziną i nie zawaha się, gdy przyjdzie mu służyć ludziom dotkniętym zarazą czy nieść ostatnie namaszczenie żołnierzom na polu walki. Św. Paweł pisze: chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu” ( 1 Kor 7,32).
c. Bez silnej formacji duchowej kapłan nie znajdzie wystarczająco dużo siły, aby w sposób długotrwały pełnić swoją posługę, dlatego powinien nauczyć się od Chrystusa, że w życiu nie idzie o samorealizację i sukces. Musi nauczyć się, że nie buduje on dla siebie interesującego czy wygodnego życia, że nie zbiera wokół siebie wspólnoty czcicieli czy zwolenników, ale że działa dla tego „Innego”, o którego tu właśnie chodzi. Przepracowanie, zmęczenie i frustracja dzisiejszych kapłanów wynika często z uporczywego poszukiwania sukcesów. Wiara staje się wówczas ciężkim balastem, który z trudem daje się udźwignąć, a przecież powinna nas ona uskrzydlać.
Kard. Sarah zauważa, że we Włoszech lekarz ze specjalizacją przygotowuje się do swego zawodu 12 lat. Również kapłani posługujący w „szpitalu polowym” potrzebują właściwego przygotowania, aby mogli ratować życie. Nie wystarczy tylko dobra wola, potrzeba kompetencji. Przyznaje on, że są też takie nurty teologii, które nie pomagają w życiu i misji Kościoła i zamiast pogłębiać wiarę, od niej oddalają. Możemy przypuszczać, że są to ci teolodzy, których papież Franciszek chce wysłać na jedną wyspę, aby mogli dyskutować o swoich abstrakcyjnych i ideologicznych poglądach, a my, byśmy mogli iść do przodu. Dobra teologia, oparta na Słowie Bożymi i nauczaniu Kościoła nie jest dla nas zagrożeniem – zapewnia kard. Sarah. Podstawowym wyróżnikiem takiej teologii jest miłość do Boga, który jest przedmiotem studiów.
Kapłan musi ponadto umieć towarzyszyć ludziom w ich bólu – w cierpieniu cielesnym, jak również we wszystkich rozczarowaniach, poniżeniach i lękach, jakie nikomu nie są oszczędzone. Dlatego jest rzeczą zrozumiałą, iż Kościół katolicki w Polsce wychodzi naprzeciw ukraińskim uchodźcom wojennym. Apelowaliśmy o to, by na potrzeby tych, którzy przybędą z Ukrainy, otworzyć nasze, domy, hostele, ośrodki rekolekcyjne i wszelkie miejsca, gdzie może być świadczona pomoc. Polskie parafie i zakony – za którymi stoi wysiłek poszczególnych kapłanów - od początku wojny do końca marca udzieliły uchodźcom pomoc finansową o łącznej wartości ok. 121 mln złotych i przekazały dary o wartości 121 milionów.
Wielkość i stała potrzeba kapłana polega nie tylko na tym, ze jest w stanie wyjść naprzeciw potrzebom materialnym uchodźców, ona wynika także z tego, że w świecie podzielonym na specjalizacje - i przez to rozpadającym się – kapłan pozostaje „człowiekiem od całości”, który podtrzymuje człowieczeństwa od wewnątrz. Niebezpieczeństwo polega na tym, że niektórzy – troszcząc się wyłącznie o kwestie społeczne – zaniedbują osobistą świętość; w ten sposób dysponuje tylko zapachem w pustym flakonie po perfumach. W swoim gorączkowym pragnieniu „bycia ze światem”, zatracili znaczenie swojego własnego powołania, aby być z Chrystusem” (F. J. Sheen, Myśli na każdy dzień, Sandomierz 2018, s. 61).
ZAKOŃCZENIE
Pragnę w tym momencie przekazać moje wyrazy wdzięczności dla każdego z kapłanów diecezjalnych i zakonnych, którzy pełnią służbę pasterska na naszej diecezji. Nie zapominajmy też o naszych chorych współbraciach, a także o starszych kapłanach, którzy – mimo dolegliwości właściwych swojemu wiekowi – pamiętają o nas i wstawiają się za nami u Boga. Maryi, Matce Kapłanów powierzam każdego z Was.
Na koniec - tytułem przypomnienia - przytoczę napis z obrazka prymicyjnego ks. Josepha Ratzingera:
„Kapłan musi być bardzo wielki i bardzo mały,
Szlachetnego charakteru – jakby pochodził z królewskiego rodu,
Prosty i skromny jak parobek,
Bohater, który przezwyciężył samego siebie,
Człowiek, który zmagał się z Bogiem,
Źródło świętego życia,
Grzesznik, któremu Pan Bóg przebaczy…”. Amen.