Jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię
Abp Stanisław Gądecki
Jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. XI niedziela zwykła. 800-lecie gminy Suchy Las (Suchy Las, kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa – 17.6.2018).
Podczas dzisiejszej Eucharystii dziękujemy Panu Bogu za 800 lat dziejów Suchego Lasu i prosimy o Boże błogosławieństwo dla jego mieszkańców na przyszłość. A jednocześnie – wsłuchując się w skierowane do każdego z nas słowo Boże – staramy się zastanowić nad owym tajemniczym związkiem dziejów królestwa Bożego z ludzkich dziejami. Dlatego najpierw temat charakterystyk królestwa Bożego a następnie temat związku dziejów królestwa Bożego z dziejami ludzkimi, z naszymi dziejami.
1. KRÓLESTWO BOŻE
Pierwsza sprawa to królestwo Boże, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia. Łatwo możemy zauważyć, że Pan Jezus rozpoczął swoje publiczne działanie od słów: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże” (Mk 1,15). Tym samym uczynił nauczanie o tym królestwie głównym tematem swojej działalności na ziemi. On nie tylko opowiadał o królestwie, czyli o panowaniu Boga w sercu człowieka, On także zwrócił uwagę na to, iż to panowanie Boga już się rozpoczęło: „Oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6,2).
Królestwo Boże bowiem to najpierw sam Chrystus. To On jest jedynym Zbawicielem wszystkich ludzi i każdego człowieka. To On jest tym, który ukazuje człowiekowi kim jest Bóg i do Boga prowadzi. „Nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Panowanie Boga w człowieku może przyjść tylko i wyłącznie przez Chrystusa i dzięki Chrystusowi.
Z tej racji Kościół - będąc zawsze w tajemniczy sposób złączony z Jezusem Chrystusem Zbawicielem i podporządkowany Mu jako Głowie – jest w planie Bożym nieodzowny dla zbawienia każdego człowieka. „Dla tych, którzy nie są w sposób formalny i widzialny członkami Kościoła, ‘Chrystusowe zbawienie dostępne jest mocą łaski, która, choć ma tajemniczy związek z Kościołem, nie wprowadza ich do niego formalnie, ale oświeca ich w sposób odpowiedni do ich sytuacji wewnętrznej i środowiskowej. Łaska ta pochodzi od Chrystusa, jest owocem Jego ofiary i zostaje udzielana przez Ducha Świętego’ (Dominus Iesus, 20). Byłoby zatem „sprzeczne z wiarą katolicką postrzeganie Kościoła jako jednej z dróg zbawienia, istniejącej obok innych, to znaczy równolegle do innych religii, które miałyby uzupełniać Kościół, a nawet mieć zasadniczo taką samą jak on wartość, zmierzając co prawda tak jak on ku eschatologicznemu królestwu Bożemu” (Dominus Iesus, 21).
Dzięki Chrystusowi – i jego Kościołowi – królowanie Boga to nic innego jak panowanie Boga w sercu człowieka, czyli panowanie w nim dobra i świętości. „Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14,17). Orygenes dopowie: „Wierzę, że słowa ‘królestwo Boże’ oznaczają błogosławiony stan panującej woli oraz porządek mądrych myśli” (De oratione, XXV,1). To panowanie nie ogranicza się jednak tylko do serca ludzkiego. Ono ma nie tylko wymiar duchowego i niewidzialny. Ono ma również swój wymiar widzialny, materialny: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Mt 11,5).
a. To panowanie Boga w ludzkim sercu rozpoczyna się od „usłyszenia” słowa Bożego, gdy pada ono na glebę ludzkiego serca, a człowiek odpowiada na nie wiarą (Mk 1,15; 4,14), dzięki czemu - podobnie „jak dziecko” – przyjmuje w swoim sercu Boże rządy (Mk 10,15). Następnie Słowo to rośnie stopniowo - razem z wierzącym - w miarę jak człowiek uczy się kochać, przebaczać i służyć sobie wzajemnie.
Ukryty a zarazem niepowstrzymany wzrost słowa Bożego jest wpisany w jego naturę. „Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak”. Siewca Słowa Bożego nie niepokoi się brakiem natychmiastowego owocu swojej pracy. Rozumie, że potrzeba czasu, aby nasienie wzeszło, przemieniło się w źdźbło a potem w dojrzały kłos pełen ziaren. Siewca – jak sugeruje greckie wyrażenie ouk oiden - może wręcz „nie mieć pojęcia”, jak się o stanie i nie ulega pokusie, aby ten proces dojrzewania przyspieszać. Dojrzewanie królestwa Bożego w ludzkich sercach nie zależy od działania siewcy, ale od wewnętrznej, boskiej energii życia zawartej w samym Słowie Bożym.
Słowo należy siać, nawet jeśli większość zasianego słowa zmarnuje się z powodu różnych niesprzyjających okoliczności. „Siewca sieje słowo. A oto są ci [posiani] na drodze: u nich się sieje słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich. Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy, gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny” (Mk 4,14-20).
Nawiązując do siły przyrody rządzących rozwojem zasianego ziarna, Jezus uświadamia nam prawdę o tym, że wzrost królestwa Bożego nie jest jedynie prostym efektem ludzkiej pracy; ludzkie środki są absolutnie niewystarczające. W dziedzinie rozwoju królestwa Bożego i jego sprawiedliwości wzrost ziarna związany jest z Bożą energią ukrytą we wnętrzu ziarna. „Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie”. Słowo Boże własną mocą kiełkuje i rośnie w człowieku, niejako automatycznie (gr. automatē). Każdy z elementów ewangelizacji - tj. siewca, czyli ewangelizator, nasienie, czyli Słowo Boże i ziemia, czyli serce człowieka – jest na swój własny sposób zaangażowany w proces owocowania. Przypowieść ta sprawia wrażenie protestu Jezusa przeciwko niecierpliwości stronnictwa zelotów, którzy nie mogli zrozumieć, dlaczego Jezus nie działa energiczniej, czemu nie wprowadza królestwa Bożego środkami politycznymi (o. Augustyn Jankowski, Królestwo Boże w przypowieściach, Niepokalanów 1992, 39).
„A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo”. Ostatnim działającym jest tajemniczy „Żniwiarz”, który „posyła” (apostellei) sierp, skoro nadejdzie czas żniwa. Według przypowieści o pszenicy i chwaście jest nim sam Chrystus (Mt 13,39nn). Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego....” (Mt 13,40-43; por. Ap 14,15-20).
A zatem, ostateczny efekt „zasiewu” Słowa Bożego objawi się dopiero w czasach ostatecznych; nie zobaczymy go za naszego ziemskiego życia. Siewca winien głosić Słowo Boże, resztę trzeba pozostawić samej energii Słowa Bożego. „Ja siałem – mówi Paweł ‑ Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost” (1 Kor 3,6).
b. Druga z dzisiejszych przypowieści przyrównuje z kolei królestwo Boże do ziarnka gorczycy: „Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”. Gorczyca (gr. sínapi) to roślina której nasiona są przysłowiowo małe, lecz wyrasta z nich duży krzew zdolny osiągnąć w ciągu jednego roku nawet 3 do 5 metrów wysokości. Ziarno gorczycy i wyrosły z niego krzew jest niezwykle odporny na trudne warunki i rozwija się w szybkim tempie, zajmując szybko ogromne połacie terenu. Dzięki temu porównaniu Jezus uczy nas, że królestwo Boże posiada niezwykłą zdolność do ogromnego rozwoju, szczególnie w niesprzyjających warunkach. Ma ono swój początek w czymś tak niepozornym jak głoszenie Ewangelii, lecz energia zawarta w kerygmacie o Jezusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym jest tak potężna, że dzięki niej panowanie dobra może rozprzestrzenić się na wszystkie narody ziemi.
Ten rozrost zapowiadał już wcześniej prorok Ezechiel: „Oto cyprys jak cedr na Libanie o pięknych konarach i cień rzucających gałęziach, wysoko wyrósł, i między chmurami był jego wierzchołek. [...] Wielkością swoją prześcignął wszystkie drzewa polne, pomnożyły się jego konary, jego listowie się rozrosło dzięki obfitości wody podczas jego wzrastania. Na jego gałęziach uwiły sobie gniazda wszystkie ptaki powietrzne, a pod jego gałęziami mnożyły się wszelkie zwierzęta polne, w jego zaś cieniu mieszkały liczne narody” (Ez 31,3-6).
Jezusowa przypowieść o ziarnie gorczycy zaczęła się realizować od dnia Pięćdziesiątnicy, gdy - wskutek głoszenia kerygmatu - przez Piotra wiarę i chrzest przyjęło trzy tysiące ludzi, co zadziwiło mnóstwo Żydów i prozelitów „ze wszystkich narodów pod słońcem” (Dz 2,1-11); (por. ks. Józef Maciąg).
2. JUBILEUSZ SUCHEGO LASU
a. A teraz drugi temat, czyli tajemniczy związku dziejów królestwa Bożego z dziejami ludzkimi. Wprawdzie królestwo Boże urzeczywistni się w pełni dopiero w wieczności, niemniej jednak rozpoczyna się już tutaj na ziemi. Pośrodku ludzkich dziejów i ludzkiej historii Kościół głosi królestwo Boże i nie mu jedynie o to, aby dotrzeć do konkretnego człowieka w społeczeństwie, ale by inspirować i przepajać Ewangelią samo społeczeństwo. „Z tego powodu Kościół nie jest obojętny na to wszystko, co społeczeństwo wybiera, produkuje i czym żyje, na moralną, to znaczy prawdziwie ludzką i uczłowieczającą moralność życia społecznego. Społeczeństwo, a wraz z nim polityka, ekonomia, praca, prawo, kultura, nie stanowią obszaru czysto świeckiego i doczesnego, a zatem marginalnego i obcego orędziu i ekonomii zbawienia (Kompendium Katolickiej Nauki Społecznej, 62).
A zatem, gdzie jest konkretnie w naszej historii owo królestwo, o którym uczył Jezus i Kościół? Ono jest wszędzie tam, gdzie jest miłość. Bo – jak mówił papież Benedykt XVI – Boże królestwo „to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera” (Spe salvi, 30). A miłości – jak wiadomo – nie da się nijak zadekretować, ustanowić, uchwalić, zarządzić. Bo jedynym powodem miłości jest wyłącznie miłość (por. Andrzej Draguła, O naturze królestwa Bożego (na ziemi).
A co z „królestwem Bożym”, które chciałoby się wszczepić w ten świat w sposób całościowy, strukturalny, oddając wszelką władzę Bogu, czy też ludziom działającym w Jego imię? Benedykt XVI przestrzegał przed taką religijną utopią: „nigdy na tym świecie nie zostanie definitywnie ugruntowane królestwo dobra”. Dlaczego? Z powodu ludzkiej wolności. „Kto obiecuje lepszy świat, który miałby nieodwołalnie istnieć na zawsze, daje obietnicę fałszywą; pomija ludzką wolność. Wolność musi wciąż być zdobywana dla dobra. Wolne przylgnięcie do dobra nigdy nie istnieje po prostu samo z siebie. Jeśli istniałyby struktury, które nieodwołalnie ustanowiłyby jakiś określony – dobry – stan świata, zostałaby zanegowana wolność człowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byłyby wcale dobre” (Spe salvi, 24).
Pragnienie budowania królestwa Bożego na ziemi jest tak stare jak stary jest człowiek; ukryte pragnienie ustanowienia boskiego porządku tutaj – na ziemi. Leszek Kołakowski – który w swoim eseju pt. „Jezus ośmieszony” wiele miejsca poświęca relacji między sacrum a profanum – był przekonany, że jedyna właściwa relacja między tymi dwoma aspektami rzeczywistości to równowaga. Zarówno próba zniesienia sacrum przez profanum (czyli profanacja wszystkiego), jak i zniesienia profanum przez sacrum (czyli sakralizacja wszystkiego) zawsze prowadzi do tego samego – prowadzi do totalitaryzmu.
Nieporozumienie odnośnie stworzenia królestwa Bożego na ziemi powtarzało się w całej historii chrześcijaństwa. Stale powstawały i dzisiaj powstają idee ziemskiej realizacji królestwa Bożego. Najbardziej charakterystycznym tego wyrazem była historia państwa papieskiego. Istniało ono ponad tysiąc lat, a gdy obaliły je oddziały Garibaldiego przeżywano to w Kościele jako wielką tragedię. Po kilkudziesięciu latach papieże zaczęli dziękować Bogu za to, że uwolnił ich od trosk o doczesną władzę, bo dzięki temu mogą się skoncentrować na sprawach duchowych. Dzięki temu Kościół mógł stać się bardziej przejrzysty dla ludzi, zyskując większy autorytet.
b. W ten tajemniczy związek dziejów królestwa Bożego z dziejami ludzkimi wpisuje się także historia gminy Suchy Las. Są to dzieje sprawiedliwości, miłości i miłosierdzia, które zrodziły się na jej terenie. To dzieje zmagań duchowych każdego ochrzczonego mieszkańca tej gminy, od jej zamierzchłych początków aż po dzień dzisiejszy. Ale to także pewna społeczna i instytucjonalna więź z Kościołem. Ta więź narodziła się odkąd w tym miejscu powstała pierwsza kaplica i budynek kościelny. A dalej, odkąd – dnia 6 maja 1170 roku – książę poznański Mieszko III Stary wraz z biskupem poznańskim Radwanem, ufundował w sąsiedztwie Środki kościół św. Michała i szpital dla całego zespołu miejskiego, uposażając go w 1187 roku w szereg swoich wsi. One to zapewniały szpitalowi stałe źródło utrzymania. Pośród tych wsi znajdował się także Suchy Las.
Najstarszy znany nam dokument, w którym pojawiła się nazwa Suchy Las znajduje się w dokumencie z 30 listopada 1218 roku. W tym dokumencie następny biskup poznański, Paweł, potwierdza nadanie Suchego Lasu przez swoich poprzedników – biskupa Radwana, Benedykta i Arnolda – na rzecz poznańskiego Domu Joannitów. W ten sposób Suchy Las związał się z dziejami Kościoła, który jest w Poznaniu od czasów średniowiecza aż po zabory, kiedy to władze pruskie dokonały kasaty zakonu i skonfiskowały wszystkie jego dobra, stanowiące podstawę jego działalności charytatywnej.
Warto przy tej okazji wspomnieć o Michale Stanisławie Dąbrowskim, komandorze Joannitów, który stał się odnowicielem Suchego Lasu. To dzięki niemu opustoszałe po grabieżach najeźdźców, epidemiach i chorobach wsie zostały ponownie zasiedlone. Dąbrowski sprowadził do opustoszałego Suchego Lasu wolną ludność, nadał jej ziemie, przywileje i obowiązki, wiążąc ją z tym miejscem. W 2009 roku został on uhonorowany tablicą pamiątkową, umieszczoną na głazie przed sucholeskim kościołem. Dzisiejsze insygnia nadane gminie przypominają historyczne związki gminy z Joannitami, zwanymi także kawalerami maltańskimi.
Natomiast dzięki temu, iż w granicach gminy leży także sołectwo Chludowo, z Suchym Lasem związani są również ojcowie Werbiści – czyli misjonarze Towarzystwa Słowa Bożego – którzy w Chludowie w 1935 roku otworzyli swój pierwszy w Polsce nowicjat. Dzieje tego domu przyniosły również owoce królestwa Bożego. Pierwszym mistrzem nowicjuszy został dziś błogosławiony o. Ludwik Mzyk, męczennik II wojny światowej. W styczniu 1940 roku został on aresztowany przez Gestapo i osadzony w Forcie VII, a w nocy 20 lutego 1940 roku został skatowany przez żołnierzy, a następnie zabity strzałem w tył głowy. Tragiczny los spotkał też współtowarzyszy o. Mzyka. Czternastu klerów oddało swoje życie w niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau. Z Werbistów wywodził się też wielki misjonarz w Indii, Sługa Boży o. Marian Żelazek.
Konkretnym przykładem realizowania świętości są ci, którzy zostali wyniesieni na ołtarze i stanowią wzór dla całej wspólnoty wierzących. Aby zrozumieć głębię Kościoła, trzeba patrzeć na nich. Ale nie tylko na tych świętych, którzy zostali kanonizowani, „lecz także na wszystkich świętych ukrytych, anonimowych, którzy starali się żyć Ewangelią pośród zwykłych, codziennych obowiązków. To oni ukazują, czym jest Kościół w swej najgłębszej istocie, a jednocześnie chronią go przed miernością, kształtują od środka, pobudzają do tego, by był oblubienicą Chrystusa bez skazy i zmarszczki (por. Ef 5,27)” (Jan Paweł II, Przemówienie do młodych z Lukki – 23.09.1989).
ZAKOŃCZENIE
Tak więc na koniec, módlmy się razem za gminę i jej pomyślność; za jej władze, służby gminne, urzędy i wszystkie instytucje; za wszystkich jej mieszkańców i lokalne problemy. Módlmy się przede wszystkim o to, by rosła świętość jej mieszkańców, którzy zdają sobie sprawę z tego, że w końcu wszyscy „musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10).