Dzisiaj rocznica owego dnia chwały, w którym za Polskę krew, życie dawano
Abp Stanisław Gądecki
Dzisiaj rocznica owego dnia chwały, w którym za Polskę krew, życie dawano. 100. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego (Fara Poznańska – 27.12.2018).
Pioruny biły na dziejów zegarze
godzinę Twoją, o Polsko szczęśliwa –
pioruny kuły w Twych kajdan ogniwa,
że się rozpękły w płomiennym ich żarze...
(Józef Mączka, Zmartwychwstanie)
W dniu dzisiejszym obchodzimy wyjątkową, setną rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego, jednego z niewielu udanych powstań. Różne były nazwy tego powstania, ale ten sam czyn zbrojny, dzięki któremu Polonia Maior, czyli Macierz Polaków, powróciła - po okresie zaborów – w granice odrodzonego państwa polskiego.
W związku z tym warto dzisiaj powiedzieć klika słów na temat trzech spraw: historii, patriotyzmu i pamięci.
1. HISTORIA
a. Gdy Polska traciła swoją niepodległość w 1795 roku liczyła ok. 14 mln mieszkańców, z czego połowa mówiła po polsku. Spośród tej liczby prawdopodobnie ok. 700 tysięcy jej mieszkańców było zdolnych do uświadomienia sobie, co się stało. Pozostali mogli tego nawet nie dostrzec, bo większość chłopstwa było obojętne na to, kto będzie nimi rządził.
W XIX wieku pojawiły się jednak pokolenia pozytywistów, które - dostrzegając klęski zrywów niepodległościowych - zaczęły nawoływać do podniesienia poziomu kultury narodu, do działań ekonomicznych, do pracy organicznej, która zaowocowałaby przekształceniem go w społeczeństwo nowoczesne o wysokim poziomie świadomości narodowej. Jej założenia ustalił w Wielkopolsce filozof August Cieszkowski, a nazwał je w 1848 ks. Jan Koźmian. Dzięki temu w naszym regionie - jesienią 1918 roku - istniały już silne podstawy polskiego życia naukowego, przemysłu, finansów i rolnictwa.
W ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku trwała też szeroka aktywność społeczna duchowieństwa wielkopolskiego. W odpowiedzi na potęgującą się germanizację, księża zainicjowali walkę o tożsamość narodową Polaków. Szczególną zaś formą obrony polskiej narodowości była działalność parlamentarna duchowieństwa. W latach 1848-1918 duchowni wielkopolscy posiadali 48 mandatów poselskich. Jeden ze znawców tego zagadnienia pisał: „tylko bezinteresownej i ofiarnej pracy duchowieństwa należy przypisać, że w tej dzielnicy Polski spółdzielczość wiejska, która zaczęła się załamywać pod wpływem kryzysu rolnego lat siedemdziesiątych XIX wieku, nie upadła, lecz przezwyciężając trudności gospodarcze rozwinęła się świetnie”. W jednym tylko 1896 roku oskarżono kilkunastu duchownych o nielegalne nauczanie języka polskiego na lekcjach religii. Zaś w 1901 roku wybuchł we Wrześni strajk dzieci, które sprzeciwiły się odmawianiu pacierza po niemiecku i nauce religii w tymże języku. Surowe kary, jakie wówczas zastosowały władze pruskie wobec dzieci natchnęły Marię Konopnicką do napisania „Roty”.
Tak więc - w przeddzień I wojny światowej - wielkopolskie społeczeństwo było już dobrze zorganizowane, zdyscyplinowane, posiadające swoich naturalnych przywódców, co jeden z nich podsumowywał następującymi słowami: „Prusacy, chcąc nas wytępić doszczętnie, wyświadczyli nam usługę dziejowej doniosłości, mianowicie wytworzyli w swym zaborze warunki przyśpieszonego przekształcenia nas na społeczeństwo czynne, pełne energii bojowej, zdolne do zdobywania sobie bytu w najcięższych warunkach. Zmusili oni i zmuszają coraz bardziej zachodni odłam naszego narodu do wydobycia z siebie tych zdolności, tych sił, które są nie tylko potrzebne do istnienia dzisiaj, ale które jedynie umożliwią nam w przyszłości zdobycie samoistnego bytu politycznego i utrzymanie żywotnego, silnego państwa polskiego” (Roman Dmowski).
b. Konkretną wolę odrodzenia państwa polskiego po raz pierwszy wyraził Polski Sejm Dzielnicowy, który obradował w Poznaniu w dniach 3-5 grudnia 1918 roku. W jego obradach wzięło udział ok. 1100 Polaków zamieszkujących ziemie pozostające w granicach Rzeszy niemieckiej. Byli to delegaci czterech milionów Polaków z terenów dawnego polskiego Pomorza, z Prus Królewskich, ze Śląska, z Prus Książęcych, Warmiacy i Mazurzy oraz Polacy przebywający na wychodźstwie. W tej grupie znalazło się 75 katolickich księży oraz 129 kobiet.
Warto zwrócić uwagę na to, że – choć uczestnicy Polskiego Sejmu Dzielnicowego byli świadomi tego, że głównymi wrogami wskrzeszenia Polski byli Niemcy - to jednak nie byli oni przeciwni wszystkim Niemcom w ogóle: „Nie chcemy walki z tą częścią ludności niemieckiej zasiedziałej, która zawsze w zgodzie żyła z Polakami i która z nami w przyszłości także w zgodnem pozostanie współżyciu. Wrogami jesteśmy tylko tej nielicznej klasy urzędników i agitatorów hakatystycznych, którzy wnieśli do naszych dzielnic zarzewie nienawiści i teorię niesprawiedliwości, którzy podżegali ludność niemiecką przeciw ludności polskiej i krzywdę i gwałt Polakom zadawane sławili jako zdobycz prawdziwie niemieckiego ducha” – notował Dziennik Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu, w grudniu 1918, Poznań 1918, s. 40.
c. W końcu - dnia 26 grudnia - przybył do Poznania Ignacy Jan Paderewski, witany z niebywałym entuzjazmem i sprawy nabrały tempa. Sam artysta - z obawy przed nieprzewidzianymi rezultatami swojej wizyty - oficjalnie „zachorował” i do końca roku nie pokazywał się na zewnątrz hotelu „Bazar”.
Mimo to 27 grudnia wybuchło powstanie, które w kilka dni oswobodziło Poznań. Ostatni akt wyzwalania miasta dokonał się 6 stycznia, gdy opanowano lotnisko i magazyny lotnicze na Ławicy, ostatni punkt kontrolowany przez Niemców.
Wszystko to było możliwe dlatego, ponieważ na przyjazd Paderewskiego ściągnięto do Poznania z okolicznych miejscowości oddziały Straży Ludowej i Służby Straży i Bezpieczeństwa. Ponadto - w czasie wielkiej wojny - w armii niemieckiej służyło wcześniej 780 tys. Polaków z Wielkopolski, Śląska i Pomorza. W związku z tym wielu żołnierzy, którzy stanęli na czele oddziałów powstańczych było już dobrze wyszkolonych i miało doświadczenie wojenne z armii pruskiej. Niemcy sami sobie wyszkolili przeciwników (Marek Rezler, W Wielkopolsce przed stu laty).
A potem - z poznańskiego centrum niczym kręgi na wodzie - po całej wielkopolskiej ziemi rozlała się powstańcza fala. Znaczną rolę w tym ruchu odgrywali polscy księża i ziemianie, działacze społeczni i narodowi. Po wsiach i miasteczkach Polacy zajmowali niemieckie urzędy (dworce, poczty i ratusze) i - wywieszając polskie flagi - proklamowali objęcie władzy. Na sztandarach haftowano hasła: „Z Bogiem za Ojczyznę” (2. Pułk Strzelców Wlkp.), „Mocą Bóg, celem Ojczyzna” (6. Pułk Strzelców Wlkp.) itp.
Ciekawą analizę początków tego powstania pozostawił po sobie Hellmuth Nickelmanna, adiutant dowódcy garnizonu w Pile (Biblioteka Kórnicka: Dziennik. sygn. BK 11858). Jego Dziennik rozpoczyna się następująco: „Pod koniec grudnia w prowincji Poznań polskie bandy zaczęły napadać na niemieckich posiadaczy ziemskich, miasta i wioski. Niemieccy urzędnicy i władni nie traktowali wcześniejszych polskich działań z odpowiednią powagą, dlatego też polskie powstanie ich zaskoczyło. Nie zostały zastosowane żadne środki zapobiegawcze. W ciągu kilku dni Polacy zdobyli przewagę na terenie prawie całej prowincji Poznań. Fala powstańcza zaszła aż w okolice Piły; Polacy usadowili się w Budzyniu, Czarnkowie i w okręgu Wyrzysk. W wyniku spowodowanej przez rewolucję decentralizacji oraz bezsilności urzędników i władz brakowało w pierwszym rzędzie jednolitej woli, która mogłaby przeciwstawić się polskiej żądzy władzy. Błagania i postulaty ludności niemieckiej, zamieszkującej te tereny, by udzielić jej wsparcia militarnego i ochrony, nie mogły wówczas zostać zrealizowane”.
Wbrew obiegowym opiniom Warszawa nie była obojętna wobec wielkopolskich wydarzeń. W Poznaniu działali nieoficjalni przedstawiciele rządu polskiego i dowództwa Wojska Polskiego. Dwaj pierwsi szefowie sztabu w Poznaniu byli wcześniej legionistami (dr Marek Rezler). Z nominacji Piłsudskiego przybył do Poznania - wraz z zaufanymi ludźmi - generał Józef Dowbor Muśnicki. Dzięki temu już 26 dnia stycznia 1919 roku na placu Wilhelma (czyli Wolności), polscy żołnierze wypowiadali słowa przysięgi: „W obliczu Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej jedynego ślubuję że Polsce, Ojczyźnie mojej i sprawie całego narodu Polskiego zawsze i wszędzie służyć będę, że kraju Ojczystego i dobra narodowego do ostatniej kropli krwi bronić będę...”
Tak to w styczniu 1919 roku Wielkopolska - nie należąca już do Niemiec, ale nie należąca jeszcze do Polski - de facto zyskała rangę niezależnego „Państwa Wielkopolskiego” (z własnym rządem, wojskiem, gospodarką i dyplomacją), zorientowanego na połączenie się z niepodległą Polską. Było w tym coś cudownego, gdyby bowiem w lutym nie podpisano umowy rozejmowej z Niemcami w Trewirze (6.02.1919), powstanie mogło zostać łatwo stłumione przez wojska niemieckie, które – po rozprzężeniu spowodowanym rewolucją listopadową – nadciągały do Wielkopolski w coraz większych ilościach.
d. Gdyby nie powstanie wielkopolskie to – zgodnie z ówczesną praktyką – o przynależności terenów spornych zadecydowałby zapewne plebiscyt, w którego wyniku wiele terenów północnej, zachodniej i południowej Wielkopolski mogło przypaść Niemcom.
Potem - dnia 28 czerwca 1919 roku - został podpisany traktat pokojowy, na mocy którego całość ziem zajętych przez powstanie została przekazana państwu polskiemu. Trzy dni później zniesiono granicę celną między Wielkopolską a Rzeczpospolitą. A 28 sierpnia 1919 r. armia wielkopolska weszła w skład wojska polskiego. W ten sposób ziemia Piastów - twórców polskiej państwowości - stała się integralną częścią odrodzonej Rzeczpospolitej.
Wkrótce potem oddziały wielkopolskie – najbardziej zdyscyplinowane i najlepiej wyszkolone – zostały przesunięte na Wschód, na tereny wojny polsko-bolszewickiej. Tak więc w sumie - w latach 1918-1921 - życie oddało ok. 8 tys. Wielkopolan, czyli niemal co dziesiąty z tych, którzy trafili do szeregów powstańczych a następnie do Armii Wielkopolskiej (prof. Janusz Karwat, Armia Wielkopolska).
Hołd postawie ówczesnych Wielkopolan złożył sam Józef Piłsudski, witany w Poznaniu 26 października 1919 roku. Powiedział on wówczas: „Wy, Wielkopolanie, rzuceni zostaliście do walki, którą wam wróg nieubłagany wypowiedział w tej dziedzinie, w której Polska zawsze w wielkim stopniu najsłabsza była. [...] Walka została wam rzucona w dziedzinie organizacji, w dziedzinie umiejętności wytwarzania codziennego, szarego, pełnego obowiązków i pełnego trudu życia. [...] Gdy myślę o zadaniach stojących przed Polską, chciałbym wnieść od was do Polski całą waszą namiętność pracy, która by Polskę przeniknęła, dać umiejętność organizowania pracy sumiennej, umiejętność pracy uczciwej”.
2. PATRIOTYZM
Druga kwestia to patriotyzm. Postawa ówczesnych powstańców wielkopolskich była niewątpliwie postawą szczerego patriotyzmu. Cóż to jest patriotyzm? To słowo pochodzi od greckiego rzeczownika patria, czyli ojczyzna, kraj rodzinny, klan powołujący się na pochodzenie od wspólnego ojca. Stąd greckie patriotes to po prostu rodak, ziomek, obywatel. „Patriota” to ktoś, który czuje silną więź emocjonalną, społeczną, kulturową z własną ojczyzną, z jej historią i tradycją, z jej wartościami i aspiracjami. Obywatel, który okazuje szacunek i miłość dla swojej ojczyzny a w razie potrzeby również gotowość poniesienia dla niej wyrzeczeń a nawet wielkich ofiar.
Według Biblii jest to postawa, którą rządzi to samo czwarte przykazanie Dekalogu, które nam nakazuje miłość do naszych rodziców: „Czcij ojca swego i matkę swoją” (por. Katechizm Kościoła katolickiego, 2199). Jedna i ta sama cnota pietas (czyli: przywiązanie, współczucie, dobroć, miłosierdzie, łagodność, pobożność) – uczył św. Tomasz z Akwinu - porządkuje nasz stosunek tak do rodziców, jak i do ojczyzny. Św. Tomasz traktował patriotyzm jako tę część sprawiedliwości, jaką winniśmy źródłu naszego istnienia. Pietas wobec rodziców i ojczyzny domaga się od nas cultus, czyli bezwarunkowego szacunku. Nawet wówczas, gdy wydaje się, że nie ma po temu ewidentnych przesłanek, rodzicom i ojczyźnie należy się szacunek, bo ojca należy szanować „choćby nawet rozum utracił” (Syr 3,13).
Tak więc „patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste; umiłowanie historii, tradycji, języka czy samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła rodaków i owoce ich geniuszu” (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, 12).
Wydaje się, iż podobnie jak rodzina, „również naród i ojczyzna pozostają rzeczywistościami nie do zastąpienia. Katolicka nauka społeczna mówi o tzw. społecznościach „naturalnych”, wskazując na szczególny związek tak rodziny, jak i narodu z naturą człowieka, która posiada charakter społeczny. Podstawowe drogi tworzenia się wszelkich społeczności prowadzą przez rodzinę i co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Wydaje się, że coś podobnego można powiedzieć o narodzie. Tożsamość kulturalna i historyczna społeczeństwa jest zabezpieczana i ożywiana przez to, co mieści się w pojęciu narodu” (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, 12).
Ujawnianie patriotyzmu jest konieczne szczególnie w sytuacjach skrajnego zagrożenia bytu ojczyzny. Patriotyzm polega wówczas na okazywaniu solidarności rodakom, na ofiarnej obronie kraju. Prawo rzymskie głosi, że vim vi repellere licet (siłę wolno odeprzeć siłą). Istnieje tu nawet obowiązek poświęcenia życia dla ojczyzny, o ile zajdzie taka potrzeba. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy pacyfiści, życie ludzkie nie jest najwyższą wartością, bo dobra reprezentowane przez ojczyznę są z reguły wartościami wyższymi. Skądinąd pod względem doczesnym człowiek jest tylko częścią społeczeństwa i może się poświęcić tak, jak np. poświęca się rękę dla ratowania życia całości.
Godziwa i uporządkowana miłość do własnej ojczyzny nie powinna jednak czynić nas ślepymi na powinność obejmowania miłością wszystkich ludzi. „Niech obywatele pielęgnują wielkodusznie i wiernie miłość ojczyzny, jednak bez ciasnoty duchowej, tak by zawsze mieli również wzgląd na dobro całej rodziny ludzkiej, którą łączy w jedno różne więzy między plemionami, ludami i narodami” (Gaudium et spes, 75). Nie możemy bowiem zapomnieć o tym, jak wiele zawdzięczamy większym od naszej ojczyzny źródłom. Nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, gdyby nie wysiłek myślicieli i artystów greckich, gdyby nie świętość misjonarzy włoskich i irlandzkich. Wyrwanie własnej ojczyzny z większej wspólnoty narodów jest niebezpieczne, gdyż traci ona przez to swój własny sens i swoje oblicze. Kultura polska np. stanowi tylko pewien odcień kultury chrześcijańskiej, odcień niewątpliwie świetny i ważki, ale pozbawiony sensu bez ogólnej podstawy.
Trzeb przy tym pamiętać, iż miłość ojczyzny - będąc wielką wartością - nie jest wartością absolutną. Dla chrześcijanina, służba ziemskiej ojczyźnie, podobnie jak miłość własnej rodziny, pozostaje zawsze etapem na drodze do ojczyzny niebieskiej, która - dzięki nieskończonej miłości Boga - obejmuje wszystkie ludy i narody na ziemi (por. Chrześcijański kształt patriotyzmu. Dokument Konferencji Episkopatu Polski przygotowany przez Radę ds. Społecznych, I,1).
3. PAMIĘĆ
Trzecia i ostatnia kwestia to pamięć. O powstaniu wielkopolskim trzeba pamiętać. W Biblii nakaz pamięci jest nakazem bezwarunkowym i bezwzględnym. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: „Na dawne dni sobie wspomnij, rozważajcie lata poprzednich pokoleń”. Ta pamięć nie należy do kamieni, pomników, nie należy nawet do świętych miejsc, ona ma być niesiona przez ludzi (por. Paweł Śpiewak, Konflikty pamięci: Etyczne zobowiązanie). Człowiek nie może bowiem funkcjonować w życiu społecznym bez świadomości posiadania własnej przeszłości, wyróżniającej go od innych i kształtującej jego tożsamość.
„W szerokim znaczeniu można powiedzieć, że cały stworzony kosmos jest poddany czasowi, ma zatem swoje dzieje. Mają swoje dzieje istoty ożywione. Niemniej o żadnej z tych istot, o żadnym gatunku zwierząt nie możemy powiedzieć, że mają charakter historyczny, tak jak możemy powiedzieć o człowieku, o narodach i o całej rodzinie ludzkiej. Historyczność człowieka wyraża się we właściwej mu zdolności obiektywizacji dziejów. Człowiek nie tylko podlega nurtowi wydarzeń, nie tylko w określony sposób działa i postępuje jako jednostka i jako należący do grupy, ale ma zdolność refleksji nad własną historią i obiektywizacji, opisywania jej powiązanych biegów zdarzeń. Taką samą zdolność posiadają poszczególne ludzkie rodziny, jak też ludzkie społeczeństwa, a w szczególności narody.
Te ostatnie, podobnie jak pojedynczy człowiek, są obdarzone pamięcią dziejową. Jest zrozumiałe, że narody starają się utrwalić również na piśmie to, co pamiętają. W ten sposób historia staje się historiografią. Ludzie piszą o dziejach grupy, do której należą. Czasem piszą też o swoich dziejach osobistych (myślę tu o autobiografiach sławnych ludzi), ale bardziej znaczące jest, że piszą też o dziejach swoich narodów. I te zobiektywizowane i utrwalone na piśmie dzieje narodów są jednym z istotnych elementów kultury - elementem, który stanowi o tożsamości narodu w wymiarach czasowych” (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, 14).
Dlaczego należy pamiętać o wydarzeniach, które już dawno minęły? Dla Biblii istnieją po temu przynajmniej dwa powody. Jeden nakazuje pamiętać, aby sobie samemu stawiać wysokie cele, na wzór swoich przodków: „Pamiętajcie o tym, jak postępowali ojcowie, co czynili za swojego życia, a zdobędziecie wielką chwałę i imię wasze wiecznie wspominać będą” (1Mach 2,51). Drugi nakazuje pamiętać, aby osiągnąć świętość: „byście w ten sposób o wszystkich moich przykazaniach pamiętali, pełnili je i tak byli świętymi wobec swojego Boga” (Lb 15,40). Aby wolność nie przerodziła się w samowolę. Aby poprawiała się jakość życia społecznego. Aby odwrócić się od dawnych podłości a zwrócić się ku ostatecznemu celowi.
Pamięć człowieka można podzielić na dwie - nierozerwalnie połączone ze sobą - części, definiowane przez pojęcia „pamięć jednostkowa” i „pamięć zbiorowa”. Ta pierwsza jest właściwa dla każdego człowieka, stanowi zbiór jego wiedzy, doświadczeń, przeżyć oraz wspomnień. Jest niepowtarzalna, osobista i bardzo krucha, gdyż trwa tylko tak długo, jak długo żyje jej „właściciel”, a wraz z jego śmiercią przepada bezpowrotnie. Natomiast pamięć zbiorowa jest trwalsza, ponieważ zniszczyć ją może tylko unicestwienie grupy, dla której ona przynależy. Jej cechą szczególną jest ciągła zmienność i ewolucja, warunkowana wpływem nowych przeżyć (por. Historia – pamięć – tożsamość w edukacji humanistycznej. Tom 3: Pamięć człowieka, pamięć miejsca, miejsca pamięci, red. Bożena Popiołek, Agnieszka Chłosta-Sikorska, Agnieszka Słaby).
Sama w sobie pamięć jest błogosławieństwem. Jest tym aspektem naszego życia, dzięki któremu przywołujemy ponownie to, co przeminęło. Mało się dzisiaj o tym mówi, bo modne jest bycie człowiekiem młodym, bez obciążeń z przeszłości. Ale to przecież pamięć stanowi o naszej tożsamości. Jestem tym, kim ukształtowało mnie życie, inni ludzie, nasza historia. Pamięć i tożsamość są ze sobą nierozerwalnie związane.
ZAKOŃCZENIE
Dziękujmy więc Bogu za niewysłowiony dar wolności naszej Ojczyzny. Polecajmy Mu dusze rodaków i cudzoziemców poległych w Powstaniu Wielkopolskim. Prośmy o łaskę wiary, nadziei i miłości dla wszystkich Polaków, aby w jedności i pokoju dobrze korzystali z bezcennego daru wolności. Niech umiłowanej ojczyźnie i wszystkim naszym rodakom gdziekolwiek żyją zawsze towarzyszy opieka Jasnogórskiej Pani.