CCEE w Santiago de Compostela





Abp Stanisław Gądecki. Nieszpory, homilia, Zebranie Plenarne Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE), Santiago de Compostela, 5.10.2019

Fotorelacja

Drodzy Siostry i Bracia!

List do Hebrajczyków, którego fragment właśnie usłyszeliśmy (Hbr 13,20-21), nie jest właściwie listem, ale fragmentem homilii wygłoszonej prawdopodobnie podczas uroczystej liturgii chrześcijańskiej przez nauczyciela z I wieku po Chrystusie. Kazanie to skierowane zostało do zdezorientowanych i wystraszonych chrześcijan – wśród nich także do chrześcijan pochodzenia hebrajskiego – aby pobudzić ich do większej ufności wobec Jezusa Chrystusa, naszego jedynego pośrednika.

Sytuacja dzisiejszych Europejczyków przypomina nieco stan słuchaczy Listu do Hebrajczyków. Z jednej strony pelagianizm, czyli pragnienie ewangelizacji za pomocą własnych, ludzkich sił. Z drugiej strony – niepowodzenie naszych wysiłków.

Autor Listu kończy swoją homilię majestatycznym finałem, który jest zarazem inwokacją i doksologią. „Bóg pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków! Amen” (Hbr 13,20-21).

Tekst ten zaczyna od Boga, który wskrzesił Jezusa Chrystusa, następnie przechodzi do Chrystusa, sprawcy wiecznego przymierza poprzez swoją Krew, i kontynuuje myśl, błagając o łaski doskonałości dla czytelników. Przejdźmy pokrótce przez wymienione tam podmioty.

1. Bogu towarzyszy bardzo sugestywne określenie „Bóg pokoju”. Fundamentalnym dziełem, którego „Bóg pokoju” dokonuje w Jezusie, jest przywrócenie Go z martwych poprzez wskrzeszenie. W męce Bóg został nazwany jako „Ten, który mógł Go [swojego Syna] wybawić od śmierci” (5,7). Bóg wysłuchał tę modlitwę, chociaż uczynił to w sposób paradoksalny; wybawienie Chrystusa od śmierci dokonało się poprzez Jego własną śmierć (por. 2,9). To zbawcze dzieło winno być przypisane jedynie Bogu, ogłoszonemu tutaj autorem zmartwychwstania swego Syna.

2. Jezus Chrystus z kolei zostaje przedstawiony jako „Wielki Pasterz owiec”. Określenie to odsyła nas bezpośrednio do Mojżesza, który – jako pasterz – prowadził lud hebrajski do Ziemi Obiecanej (por. Iz 63,11).

„Wtedy wspomnieli o dniach przeszłości, o słudze Jego, Mojżeszu. Gdzież Ten, który wydobył z wody Nilu pasterza swej trzody? Gdzież Ten, który tchnął w jego wnętrze swego Świętego Ducha? Ten, który sprawił, że szło po prawicy Mojżesza Jego ramię chwalebne, i który rozdzielił wody przed nimi, zyskując sobie imię wieczyste, który ich prowadził przez morskie głębiny jak konia na stepie, tak że się nie potknęli?” (Iz 63,11-13).

Greckie tłumaczenie Septuaginty każe Mojżeszowi w tym samym miejscu wyjść „z ziemi”: ἐκ τῆς γῆς (Iz 63,11). Ta grecka wersja o wiele bardziej przystaje do zmartwychwstania Jezusa z grobu.

Przyszły Mesjasz został tu ukazany jako pasterz: „Ustanowię nad nimi jednego pasterza, który je będzie pasł, mego sługę, Dawida […]. A Ja, Pan, będę ich Bogiem, sługa zaś mój, Dawid, będzie władcą pośród nich” (Ez 34,23-24; por. 37,24). W Nowym Testamencie zostaje On nazwany „Dobrym Pasterzem” (por. J 10,11-16), „Najwyższym Pasterzem” (1 P 5,4, por. 2,25). Jezus stał się pasterzem wierzących „na mocy krwi przymierza wiecznego” (Iz 55,3; 61,8). Jest nim poprzez swoją odkupieńczą śmierć: „Dobry Pasterz daje życie swoje za owce” (J 10,11).

3. Za chrześcijan wreszcie autor prosi: „niech [Bóg] was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego” (Hbr 13,21). Właśnie od Boga autor oczekuje uczynienia wierzących zdolnymi do pełnienia woli Bożej. Bóg zatem nie jest jedynie Tym, któremu określone zachowanie chrześcijan ma się podobać, ale jest przede wszystkim Tym, który realizuje w nich to, „co miłe jest w oczach Jego”. Jednym słowem, to sam Bóg działa w chrześcijanach, poprzez Jezusa Chrystusa, spełniając w nich to, co jest Mu miłe. Ludzie nie są zdolni pełnić woli Bożej o własnych siłach. Jak przepowiadało proroctwo o Nowym Przymierzu u Jr 31,31-34 – to sam Bóg tworzy możliwości, aby wierzący mogli działać w sposób, który Mu się podoba (por. 1 Tes 2,13; Flp 2,13; 1 P 5,10).

4. Z rozważanego fragmentu Listu do Hebrajczyków można wyprowadzić wnioski ważne także dla dzisiejszych chrześcijan Europy. Czasami my, wierzący, załamujemy się, gdy czynimy rachunek sumienia i – w sposób duchowy – patrzymy w zwierciadło własnego sumienia. Podupadamy na duchu, dostrzegając, jak małe postępy uczyniliśmy od momentu naszego chrztu. Załamujemy się, widząc także niepowodzenie prowadzonej przez nas ewangelizacji.

Z pewnością to zjawisko nie powinno nas prowadzić do rozpaczy, ale do wzrostu. Przecież Dobry Pasterz nie tylko nas zbawił, ale także prowadzi nas dalej po swoich drogach. On strzeże nas aż do końca naszego życia, a także nieustannie nas przemienia, dopóki nie upodobnimy się do Jego obrazu. Co więcej – jak uczy Apokalipsa – nawet wtedy, gdy będziemy już całkowicie tacy jak On, Jego opieka nad nami się nie skończy.

Bez Chrystusa nie potrafimy niczego. Skoro On nas zbawia, to też i nas nie opuszcza, nie przestaje nas strzec i prowadzić do wypełnienia woli Bożej. Staliśmy się Jego dziełem, narzędziami w Jego rękach dla pełnienia Jego woli na tym świecie. To powinno nie tylko budzić w nas święty lęk, ale także głębokie doznanie radości, poczucie uprzywilejowania, satysfakcji i energii.

5. Stąd biorą się nasze autentyczne energie misyjne. Ów duch misyjny rodzi się z pewnego sposobu patrzenia na ludzi. Ze spojrzenia, które się nie zatrzymuje na powierzchowności. Spojrzenia, które odgaduje ukryte potrzeby drugiego człowieka. Nie jedynie potrzeby materialne, pragnienie miłości czy ukryte lęki, ale także i przede wszystkim potrzebę Boga i jego zbawienia.

Istnieją rozmaite sposoby patrzenia na tłum, patrzenia na Europę. Ludzie biznesu widzą w innych przede wszystkim konsumentów; politycy – stronników lub po prostu głosy; kupcy –klientów, sportowcy – kibiców; ludzie mediów – czytelników, słuchaczy czy widzów, gwiazdy – fanów… Wszystkie te powierzchowne spojrzenia sprowadzają innych do korzyści, jakie można dzięki nim uzyskać.

Uczeń-misjonarz widzi człowieka, „który – każdy z osobna – ma swoją własną historię życia, a nade wszystko swoje własne «dzieje duszy», człowieka «w całej prawdzie swego istnienia»” (Jan Paweł II, Redemptor hominis, 14), to znaczy każdą poszczególną osobę w jej odrębności.

Jak wiele osób w Europie jest dzisiaj jak owce bez pasterza! Stosunkowo prosto jest ofiarować im chleb; świadczyć przysługi – zwłaszcza gdy się odpłacą pełnym uczuć uznaniem. Tymczasem obdarować ich Bogiem jest przywilejem tylko tego, kto sam wie, że jest przez Boga kochany i kto kocha innych w Jezusie. To znaczy tego, kto – jak Jezus – jest obdarzony Bożym spojrzeniem.

A zatem, Panie Jezu Chryste, ukształtuj mnie w taki sposób, bym mógł działać na chwałę Bożą. Otwórz moje oczy, abym rozumiał, w jaki sposób chcesz, bym Ciebie naśladował.