Dziwna moc ducha i nieugięta siła woli





Abp Stanisław Gądecki

Dziwna moc ducha i nieugięta siła woli. 120. rocznica urodzin abp. Antoniego Baraniaka. Niedziela Chrztu Pańskiego (Mchy, parafia pw. św. Marcina - 7.01.2024; TVP Polonia).

 

 

Kochani parafianie,

Drodzy uczestniczący w tej Eucharystii dzięki Telewizji Polonia,

Dzisiejsze święto Chrztu Pańskiego kończy okres Bożego Narodzenia. Zamyka czas życia ukrytego Jezusa a otwiera okres Jego działalności publicznej. „Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest” (Łk 3,21). Dla Jezusa nie był to jednak chrzest sakramentalny, który gładzi grzech pierworodny i grzechy uczynkowe. Jezus nie potrzebował takiego chrztu, ponieważ był poczęty z Ducha Świętego; od poczęcia był święty i niewinny. On nie potrzebował chrztu pokuty, lecz pragnął zjednoczyć się z losem każdego człowieka i całej ludzkości. Przyłączył się do ludzkości, która pragnie wyznawać swoje grzechy i pokutować za nie. Stał się jedynym człowiekiem niosącym konsekwencje grzechów całej ludzkości. Wziął na siebie odpowiedzialność za nas wszystkich.

„Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, aie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym…” [czyli przez chrzest]; (Tt 3,4-5). My wszyscy, tutaj zgromadzeni, zostaliśmy ochrzczeni, moc chrztu świętego poznał również wasz rodak, arcybiskup Antoni Baraniak (1904-1977), który urodził się w Sebastianowie, na terenie tutejszej parafii Mchy. Od dnia jego narodzin - tj. od 1 stycznia 1904 roku - mija już 120 lat.

1.       POCZĄTKI

W swojej rodzinie otrzymał staranne wychowanie religijne, które miało wielki wpływ na jego późniejsze ciche, sumienne, pracowite i heroiczne życie. Po ukończeniu szkoły powszechnej, rozpoczął naukę w gimnazjum salezjanów w Oświęcimiu (1.09.1917). W 1920 roku wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego w Kleczy Dolnej, złożył swoją pierwszą profesję zakonną. Następnie rozpoczął studia filozoficzne w Krakowie, składając śluby wieczyste dnia 15 marca 1925 roku.

Potem udał się do Rzymu na studia teologiczne i prawnicze, które odbył – podobnie jak inny salezjanin, kardynał Hlond – u źródeł Kościoła, na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w latach 1927-1931. Jeszcze przed zakończeniem rzymskich studiów przyjął święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa Adama Sapiehy w Krakowie (3.08.1930).
 

Prymas Polski August Hlond wypatrzył księdza Antoniego w Rzymie i - we wrześniu 1933 roku - powołał go na stanowisko swego osobistego sekretarza. Współpraca z księdzem Kardynałem - najwybitniejszą osobistością Kościoła katolickiego w Polsce - była pełniona z pełnym oddaniem dla spraw, które inicjował ksiądz Prymas a spraw tych było bardzo wiele. W 1930 roku została powołana do życia Akcja Katolicka. W tym samym roku został zwołany I Krajowy Kongres Eucharystyczny. W 1932 roku zostało założone Towarzystwo Chrystusowe. W 1934 roku odbył się II Kongres Eucharystyczny. W 1936 roku miał miejsce I Synod Plenarny Episkopatu Polski, a w 1937 roku - Międzynarodowy Kongres Chrystusa Króla.
 

2.       PODCZAS WOJNY

Dwa lata później wybuchła II wojna światowa, która zmusiła Prymasa Polski do opuszczenia Ojczyzny. Ta dramatyczna decyzja - po rozmowie z nuncjuszem Cortesi - została podjęta w przekonaniu, że taka jest wola Stolicy Apostolskiej. Natychmiast po przybyciu do Rzymu ksiądz kardynał rozpoczął walkę o polską sprawę, w czym pomagał mu jego osobisty sekretarz; wspólnie redagowali raporty, przygotowywali informacje radiowe, dzięki czemu z Rzymu docierał do całej Europy głos w obronie uciemiężonej Polski.

W czerwcu 1940 roku kardynał Hlond i ks. Baraniak wyjechali do Lourdes, udzielając tam polskim jeńcom wojennym przebywającym w obozach oraz polskim rodzinom tułającym się po okupowanej Europie pomocy prawnej, medycznej i materialnej. Wkrótce jednak obaj kapłani zostali zmuszeni do opuszczenia Lourdes (1943 r.) i ukrycia się w benedyktyńskim klasztorze w Hautecômbe (w Sabaudii).

To schronienie nie uchroniło księdza Prymasa od aresztowania przez Gestapo (dnia 3 lutego 1944 roku) i od rozłąki z jego sekretarzem. Po aresztowaniu Prymasa, ks. Baraniak kontynuował samotnie pracę konspiracyjną.

Ks. Antoni spotkał ponownie księdza Prymasa w Rzymie, dopiero po jego uwolnieniu a następnie - w pełen zaskakujących niespodzianek sposób - powrócił z nim do Ojczyzny (20.07.1945), aby przystąpić do dzieła odbudowy Kościoła w Polsce.

3.       W OJCZYŹNIE

Czas wojny, pełen trudu, cierpienia i wiary w zwycięstwo, zbliżył bardzo do siebie tych dwóch wielkich kapłanów, nic więc dziwnego, że towarzyszył on pracom księdza Kardynała aż do śmierci. Następnie - z woli umierającego Prymasa - przekazał Stolicy Świętej prymasowską sugestię, dotyczącą ewentualnego następcy w osobie Stefana Wyszyńskiego, ówczesnego biskupa lubelskiego.

Następnie - po nominacji biskupa Wyszyńskiego na arcybiskupa Gniezna i Warszawy - ks. Antoni został również jego osobistym sekretarzem i kapelanem oraz wiernym pomocnikiem. Dyskretny, raczej milczący, precyzyjny w pracy kancelaryjnej, ze spokojem prowadził zlecone sobie sprawy Kościoła.

Niestety w tym okresie - mimo zawartego „Porozumienia” między rządem a Episkopatem w kwietniu 1950 roku - sytuacja Kościoła w Polsce znacząco się pogorszyła. W tej sytuacji sekretarz redagował i wysyłał do władz państwowych niezliczone pisma oraz petycje w sprawie uwolnienia aresztowanych i przesłuchiwanych. Musiał też stawić czoła niejednej prowokacji.

Potem - w kwietniu 1951 roku - towarzyszył księdzu Prymasowi podczas wizyty ad limina apostolorum u papieża Piusa XII. Tam - dnia 26 kwietnia tego samego roku - papież mianował ks. Antoniego w wieku lat 47 biskupem pomocniczym gnieźnieńskim. Sakrę biskupią w katedrze gnieźnieńskiej ks. Baraniak otrzymał dnia 8 czerwca 1951 roku. Głównym konsekratorem był kard. Stefan Wyszyński, współkonsekratorami: bp Tadeusz Paweł Zakrzewski oraz bp Lucjan Bernacki.

4.       W ARESZCIE

Po upływie około dwóch lat presja polityczna nie uspokoiła się, ale doszła wręcz do zenitu. W nocy z 25 na 26 września 1953 roku abp Stefan Wyszyński i bp Baraniak zostali aresztowani i wywiezieni z Domu Arcybiskupów Warszawskich. W tym czasie nic nie wiedzieli o swoich losach; księdza Prymasa nie poinformowano, że bp Baraniak jest uwięziony w Warszawie przy ul. Rakowieckiej. Prymas był  przekonany, że bp Antoni - zgodnie z jego wolą - czuwa nad sekretariatem  Prymasa na ul. Miodowej.

On tymczasem został aresztowany i osadzony przez komunistyczną bezpiekę w więzieniu śledczym na warszawskim Mokotowie. Był więziony przez 27 miesięcy - bez procesu. Był też wielokrotnie przesłuchiwany, z jego przesłuchań zachowało się 145 protokołów) i zmuszany do składania fałszywych zeznań przeciwko kard. Hlondowi i kard. Wyszyńskiemu. W tym czasie poddawano go torturom (zatruwano jego organizm, trzymano w fekaliach, za jego ścianą rozstrzeliwano ludzi). Ślady po zadawanych mu razach nosił na plecach aż do samej śmierci. On jednak - skrajnie wyniszczony fizycznie i psychicznie - nie załamał się. Wiele przesłanek wskazuje na to, że w okresie jego uwięzienia decydowały się przyszłe losy Kościoła katolickiego w Polsce. To, że w Polsce nie odbył się pokazowy proces Prymasa i nie udało się komunistom skompromitować Kościoła tak jak to stało się w Chorwacji, Czechach, Rumunii, Słowacji i na Węgrzech, zawdzięczamy osobie skromnego, pokornego człowieka, który - w najtrudniejszym dla Kościoła czasie - nie ugiął się i nie załamał.

W zapiskach księdza Prymasa Wyszyńskiego z okresu internowania w Komańczy czytamy: „Ludzie, którzy udzielili mi pierwszych informacji o biskupie Antonim, widzieli go w mokotowskim więzieniu przygodnie z dala, podczas spaceru. Był w sutannie, chodził sam, był bardzo blady, ale pogodny. Opinia krążąca po więzieniu przekazywała o nim najlepsze wrażenie. (...) biskup Baraniak trzyma się dzielnie i zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano (...), że to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, że biskup nikogo nie obciążył. Mówiono, że wywiera on dobry wpływ na więźniów, którym dodaje otuchy, imponuje swoją kapłańską postawą i najlepszym usposobieniem. ‘Zwycięża siebie’, zadziwia siłą duchową, chociaż siły fizyczne są tak słabe, że budzą obawę wszystkich współwięźniów”.

Wieść o przetrzymywaniu biskupa Baraniaka przedostała się do prasy emigracyjnej. Londyński „Dziennik Polski” umieścił nawet w 1955 roku informację o jego tragicznej śmierci. Wiadomość ta była zresztą bliska prawdy, bo zdrowie więźnia było do tego stopnia nadwyrężone, że same władze zaczęły obawiać się ewentualnych następstw jego śmierci i postanowiły go internować w domu salezjańskim w Marszałkach pod Ostrzeszowem (21.12.1955) a następnie w Krynicy Górskiej, gdzie był dalej nadzorowany i izolowany. Wyniszczony fizycznie i psychicznie odzyskał wolność dopiero w październiku 1956 roku.

Korzystam dzisiaj z okazji, aby podziękować panu Prezesowi IPN-u, a także Centralnemu Zarządowi Służby Więziennej w Warszawie za otwarcie w areszcie przy Rakowieckiej „celi arcybiskupa Baraniaka”, gdzie ta heroiczna postać może zostać przybliżona nowym pokoleniom Polaków. Dziękuję również księdzu arcybiskupowi Markowi Jędraszewskiemu za obszerne opracowanie okresu więziennego arcybiskupa Baraniaka. Dziękuję też pani Jolancie Hajdasz, która udokumentowała ten okres w swoich filmach dokumentalnych: „Zapomniane męczeństwo”, „Żołnierz niezłomny Kościoła” oraz „Powrót”.  

5.       NA ARCYBISKUPSTWIE POZNAŃSKIM

Po swoim uwolnieniu z więzienia biskup Baraniak dalej pozostawał - do dnia jego nominacji na arcybiskupa poznańskiego (30.05.1957) - kierownikiem Sekretariatu Prymasa Polski. Rządy w diecezji poznańskiej objął 2 lipca 1957 roku a uroczysty ingres do poznańskiej katedry odbył dnia 6 października tegoż roku.

Ówczesne władze zgodziły się na tę nominację licząc, że arcybiskup - udręczony więzieniem i schorowany – będzie krótko sprawował władzę w archidiecezji. Wcześniej pytano nawet w tej sprawie lekarzy, którzy nie dawali nadziei na jego powrót do zdrowia. Tymczasem zdarzyło się coś niespodziewanego; arcybiskup przewodził archidiecezji poznańskiej jeszcze przez 20 lat.  

W tym okresie - borykając się z licznymi restrykcjami ze strony władzy ludowej i będąc cały czas inwigilowanym - arcybiskup dokonał wiele. Brał udział w Soborze Watykańskim II, pracując w Komisji Kościołów Wschodnich (1962-1965). Później został Przewodniczącym Komisji Episkopatu ds. Realizacji postanowień Soboru Watykańskiego II w Polsce. Przygotowywał projekty listów w tej sprawie dla Konferencji Episkopatu Polski. Z jego też inicjatywy opracowano Katechizm Nauki Soboru Watykańskiego II.

Dziełem o dalekosiężnych skutkach był przeprowadzony przez niego I Powojenny Synod Archidiecezji Poznańskiej (1968), który zorganizował po ok. dwustu trzydziestu latach od poprzedniego synodu (1739 r.). Tym samym uregulował sytuację prawną i duszpasterską archidiecezji, dostosowując ją do wymogów Vaticanum II.

Do dziejów Kościoła katolickiego w Polsce przeszły - zorganizowane przez niego - uroczystości milenijne w Poznaniu w dniach 16-17 kwietnia 1966 roku, gromadzące Episkopat Polski i wielotysięczne rzesze wiernych. Dwa lata później obchodził Tysiąclecie Biskupstwa Poznańskiego.

Dbał o tworzenie nowych parafii i budowę świątyń, napotykając duży opór ze strony ówczesnych władz. Otwierał nowe ośrodki duszpasterskie. W czasie pełnienia posługi arcybiskupiej wyświęcił 519 kapłanów i ok. 200 kapłanów zakonnych. Udzielił sakry biskupiej swemu następcy, ks. Jerzemu Strobie (16.11.1958) oraz ks. Tadeuszowi Etterowi, Adamowi Sawickiemu i Marianowi Przykuckiemu. Zainicjował osiem procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Dnia 23 października 1960 roku zamknął diecezjalny proces - dzisiaj już błogosławionego - Edmunda Bojanowskiego.

Jego ogromną zasługą było utworzenie Papieskiego Wydziału Teologicznego. Najpierw w Rzymie otrzymał zgodę na utworzenie Papieskiego Studium Teologicznego - z prawem nadawania bakalaureatu - a następnie na utworzenie Papieskiego Wydziału Teologicznego (2.06.1974).

Zadbał też o remont wnętrza katedry poznańskiej, wystawiając tam pomniki swoim poprzednikom (kardynałowi Hlondowi, arcybiskupowi Dymkowi) oraz kapłanom archidiecezji, ofiarom hitlerowskich zbrodni. Jego zasługą było rozpoczęcie budowy Domu Księży Emerytów w Antoninku.

Kochał Poznań i walczył o należne mu - ze względu na jego początki i współczesność - miejsce. W odpowiedzi na jego starania Stolica Apostolska potwierdziła prawa metropolitalne archidiecezji poznańskiej, mimo iż archidiecezja nie posiadała w tym czasie żadnego biskupstwa sufraganalnego (6.12.1972). 

6.       ŚMIERĆ

Arcybiskup otaczał wielką czcią Matkę Bożą. Przygotował archidiecezję na nawiedzenie jasnogórskiego obrazu, choć w samym nawiedzeniu - które rozpoczęło się w 1976 roku - nie mógł już uczestniczyć z powodu śmiertelnej choroby, która dnia 13 sierpnia 1977 roku przerwała bieg jego pracowitego i heroicznego życia.  

Umierającego metropolitę odwiedził w szpitalu kard. Karol Wojtyła, który już jako papież Jan Paweł II - podczas pielgrzymki do Poznania w 1983 roku - wyznał, iż jego „pasterskie męstwo, wielką pokorę i Bogu znane zasługi otaczamy zawsze głęboką czcią”.

Swoje ostatnie przesłanie do wiernych abp Antoni Baraniak zakończył słowami: „Żegnając się przypominam Wam to, co jest najważniejsze w życiu: Pamiętajcie, jest Bóg Dobry i Miłosierny! Miłujcie Go! Nie zaniedbujcie modlitwy! Kochajcie Chrystusa! Kochajcie Maryję Wszechpotężną Wspomożycielkę naszą u Boga! Kochajcie Kościół! (…) Do zobaczenia w Domu Ojca”.

W przemówieniu nad jego trumną Prymas Tysiąclecia wypowiedział ważkie słowa: „Biskup Baraniak uwięziony (...) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. Wrócił na Miodową w 1956 roku tak wyniszczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej. Pozostał człowiekiem drobnym, (...) choć niezwykle aktywnym, podejmującym każdy trud bez wahania. (...) O tym, co wycierpiał, można się było dowiedzieć tylko od współwięźniów. (...) Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności Prymasa Polski. To stworzyło między nami niezwykle silną więź. Wyraża się ona z mojej strony w głębokim szacunku dla tego człowieka, a zarazem w serdecznej wdzięczności wobec Boga, że dał mu tak wielką moc, iż mogłem się na nim spokojnie oprzeć”.

Ks. Stanisław Kosiński SDB - w swojej homilii wygłoszonej 30 dni po zgonie księdza arcybiskupa - powiedział: „Zmarły Arcypasterz nigdy nie zapomniał o tym, że jest w prostej linii spadkobiercą historycznej spuścizny Jordanów, Lubrańskich, Goślickich, Duninów, Ledóchowskich, Stablewskich, Hlondów i tylu wspaniałych pasterzy Poznańskiego Kościoła. Tej linii, biegnącej od brzasku chrześcijaństwa [....] był zawsze wierny [...]. Biła z jego postaci jakaś dziwna moc ducha i nieugięta siła woli, przepromieniona cnotą męstwa i bezwzględną wiernością Bogu i Kościołowi, nawet za cenę krwi. [...] zdumiewamy się, jak to wszystko mógł przetrwać ten pod względem fizycznym wątły kapłan i biskup, w niczym nie uczyniwszy żadnych ustępstw”. On wziął na siebie odpowiedzialność za nas wszystkich.

W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości Prezydent Andrzej Duda - w roku 2018 - uhonorował pośmiertnie arcybiskupa Baraniaka Orderem Orła Białego.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej z kolei - uchwałą z dnia 28 lipca 2023 roku - ogłosił rok 2024 rokiem arcybiskupa Antoniego Baraniaka.

ZAKOŃCZENIE

Tak może zachować się tylko człowiek świadom swoich przyrzeczeń chrzcielnych, gotów ofiarować wszystko - nie wyłączając swego życia - nie dla idei, ale dla tego, co się kocha; dla Kościoła i Ojczyzny. Takich ludzi potrzebuje dzisiaj Polska, takich potrzebuje świat. Nieśmiertelni nie ulegają zgniliźnie!  

W związku z tym - „nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły…” (Rz 16,4) - dziękujemy Bogu wszechmogącemu, który temu słabemu człowiekowi udzielił takiej siły ducha, iż gotów był nastawiać za nas swoją głowę. Wdzięczni za to:

Wychwalajmy mężów sławnych
i ojców naszych według następstwa ich pochodzenia.
Pan sprawił [w nich] wielką chwałę,
[...]
i stali się dumą swoich czasów.

 (Syr 44,1-2a.7b).

Amen.